Uwielbiam książkę, przeczytałam ją w kilka godzin, bo bardzo mnie wciągnęła. Jednak film też mi się podobał. A czytałaś może drugą część?
Tommy Lee Jones, jeden z moich ulubionych aktorów, widze go obsadzie, ciekawy jestem czy duzo go bylo w tym filmie, czy moze byl to tylko krotki epizod
Aha dzięki za uświadomienie:). Wiesz co jego rola była epizodyczna, niewiele go pokazywali, grał kolegę głównego bohatera, mieszkali razem w akademiku. W sumie to sceny z nim są tylko na początku filmu, bo potem akcja dzieje się poza szkołą.
On w tym filmie wyglądał tak:
http://i500.listal.com/image/5539133/500full.jpg
Młody i nie do poznania, co nie?
Przepraszam, że dopiero teraz. Nie, nie czytałam drugiej części (tak jak napisałam poniżej, nie jestem fanem zarówno książki jak i filmu).
Wedlug mnie film jest wierna ekranizacja powiesci, ktora rzeczywiscie bardzo wciaga i czyta sie ja z zapartym tchem. Ten slynny melodramat, a zwlaszcza znakomite kreacje McGraw i O' Neilla rozslawily te ksiazke i uczynily z klasycznego romansu bestselllera!
Zgadzam się, nie dane mi jeszcze był zobaczyć film, który byłby lepszy od książki na podstawie, której był nakręcony.
Podpisuję się obiema rękami :) Przeczytałam książkę w 1,5 godziny i zafascynowana nią na drugi dzień sięgnęłam po film. Również świetny jednak książka ma to coś :D
Niestety, będę musiała narazić się wszystkim tutaj i nie zgodzić się; już widzę ewentualne gromy ;). O ile zasadą jest, że książka jest zawsze lepsza od filmu, o tyle to jest ten wyjątek potwierdzający regułę. Rzeczona książka to właściwie broszura formatu lektury szkolnej, również czytałam i nie przeczę, że jest dobra. Ale zdecydowanie nie na miarę filmu, który jest o niebo lepszy, wręcz znakomity. Konkretny. Wiadomo, że nikt z jego tworców nie spodziewał sie takiego sukcesu. Bohaterowie książkowi są mniej barwni (żeby nie rzec przeciętni), a postaci kreowane przez genialną MacGrow i O'Neal'a - wyjątkowe i niepowtarzalne. Oczywistą dla wszystkich rzeczą jest, że scenariusz do filmu napisany został przez autora książki, którą tak się zachwycacie :D
małe wyjaśnienie. Nie zachwycam się książką, twierdzę tylko, że była lepsza od filmu, ale ani książka, ani tym bardziej film nie powaliły mnie na kolana.
Z tego co wyczytałam autobiografii producenta tego filmu i szefa Paramountu to nie film powstał na postawie książki tylko książka na podstawie scenariusza (kiedy film był już planowany) i to w celach promocyjnych jako element walki o powstanie "Love Story". To, że książka się dobrze sprzedawała pomogło. Coś ja teraz powstają ksiązki do filmów tvnowskich "Kochaj i tańcz":)