Nie rozumiem tak wielu negatywnych opinii o Kate. To chyba calkowicie zrozumiale, ze wdaje sie w romans z przystojnym i przebojowym Charlie Townsend'em majac tak niepozornego i nudnego meza. Nawet najinteligentniejsza z kobiet moze ulec zludzeniu i troche potrwa zanim odkryje, ze w tym romansie nie jest rownorzedna partnerka a jedynie zabawka, a za fasada namietnosci kryje sie pustka. Trzeba tez pamietac, ze nie jest z niej zadna markiza de Merteuil i o ile "jest obyta w swiecie" to doswiadczenia w kontaktach damsko-meskich nie ma wlasciwie wcale. Dla Charliego nie jest wiec zdobycza trudniejsza niz pensjonarka.
Beztroska i infantylna Kitty Fane odkrywa stopniowo co sie tak naprawde liczy. Moze po prostu dojrzewa? A to jest mozliwe tylko dzieki zanurzeniu sie w zyciu; slowem - poprzez doswiadczenia. Paradoksalnie, gdyby nie romans z Charliem, Kate nigdy by nie odkryla zalet swojego meza. Jakkolwiek banalnie to brzmi.