Jak dawno nie widziałem nic od Felliniego... Można wręcz powiedzieć że się za nim stęskniłem... Za jego odrealnionym światem, gorzką ironią, genialnie zbudowanym scenami masowymi oraz całą estetyką. Zdecydowanie przemówił do mojej wrażliwości i zachęcił do powtórnego obejrzenia niektórych jego dzieł powtórnie. Bo choć zawsze wydawało mi się to frazesem, podejrzewam że dziś niektóre filmy odebrałbym inaczej...
Na chwilę obecną "Słodkie życie" jawi mi się jako najlepsze dzieło reżysera zaraz po niedocenionym "Ginger i Fred". I w sumie nie potrafię dodać nic więcej. Film broni się sam :)