PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30808}
7,9 33 478
ocen
7,9 10 1 33478
9,0 27
ocen krytyków
Stalker
powrót do forum filmu Stalker

UWAGA!!! Niniejszy wpis, jakkolwiek nie zajmuje sie fabułą, gdzieniegdzie zdradza jej szczegóły!

“Wszystko zależy od świata wewnętrznego widza. >Kto ma uszy, niechaj słucha<“ (A. Tarkowski).

Tarkowski nie bezpodstawnie zdecydował się zabarwić czarnobiałą taśmę na kolor brunatny. Często studiował ikony oraz malarstwo zachodnioeuropejskie okresu średniowiecza, renesansu i baroku. Doskonale znał symbolikę barw. Według przekazów religijno-filozoficznych brąz oznacza marność, nudę, jałowość, rezygnację. Tak Stalker postrzega świat, w który żyje. Przypomnijmy scenę snu, w którym pogrążył się w Strefie, co ważne - również w kolorze brunatnym: widzimy symbole ziemskie (władza, wiedza, bogactwo itp.), wszystkie zatopione. Widzimy również zatopiony fragment obrazu Eycka, przedstawiający tego, za kogo najpewniej uważa się Stalker - Jana Chrzciciela, “anioła pustyni” (Strefa to miejsce puste: “nikogo tam nie ma i być nie może“). Kolor brunatny to nie ponura rzeczywistość komunizmu. “Nie interesuje mnie poruszanie wąskich kwestii społecznych czy politycznych” - przekonywał Tarkowski.

Stalker decyduje się porzucić rodzinę, aby odbyć kolejną, jakże ryzykowną wyprawę. Dla niego świat, w którym żyje wraz z żoną i dzieckiem to “więzienie”, natomiast Strefa to “dom”. Natychmiast dostrzegamy tu opozycję między kenomą (próżnia; bezwartościowy świat materialny) a Pleromą (pełnia boskiego bytu; to, co najwartościowsze). Przypomnijmy, że dla Platona, neoplatoników i różnego typu gnostyków świat, w którym żyjemy i samo nasze ciało to WIĘZIENIE duszy; że celem ludzkiego życia jest powrót do świata idei czy “domu (Pra)Ojca”. Tym mocniej uwydatnia to symbolika brązu - to przecież barwa ekskrementów. Tak na przestrzeni wieków niektóre środowiska i sekty postrzegały nasz świat: jako śmierdzący odpad po bluźnierczym akcie kreacji, na który poważył się demon, aby uwięzić cząstkę boskości. Ludzie, którzy w to uwierzyli, odmawiali temu, co przyrodzone, jakiejkolwiek wartości. Przy tej okazji warto zauważyć, że rzecznicy tego typu myślenia byli niechętni związkom małżeńskim, a nade wszystko potomstwu - wystarczy popatrzeć na scenę odrzucenia rodziny przez Stalkera: odtrąca żonę, nie wzrusza go nawet los córki, która wychowywała się w zasadzie bez ojca. Odchodzi od nich, by dołączyć do Profesora i Pisarza: wspólnie trzykrotnie zostali upozowani na podobieństwo aniołów/gości Abrahama w “Trójcy” Rublowa. To sygnał, że mamy do czynienia z triadą, tak jak wcześniej, gdy ukazana była w łożu “święta rodzina” (trójka). W zestawieniu pierwszym, rodzinnym, to cnoty teologiczne: wiara, nadzieja, miłość, natomiast w zestawieniu drugim, “turystycznym“, to idee filozoficzne, konkretne Platońskie: prawda, dobro, piękno. Stalker porzuca świat ludzi, by udać się w zaświat idei; rozczarowany, porzuca idee i wraca do świata ludzi. Tu - nieprzystosowany, tam - nieusatysfakcjonowany. Oto Stalker - skazany, wieczny więzień.

Końcowe sceny porażają. Wydaje się, że dla Stalkera nie ma ratunku. Że zawsze będzie należał do Strefy. Tym razem w barze towarzyszy mu pies, którego wycie przywitało ich w Strefie, a który odtąd “przywiązał się” do niego. Pies to symbol aż nazbyt czytelny - zazwyczaj pełni funkcję przewodnika dusz zmarłych. Widzieliśmy, jak wcześniej kładzie się przy zwłokach kochanków, które znajdują się w pobliżu Komnaty. Innymi słowy - Stalker nigdy nie opuści krainy zmarłych, jaką jest Strefa. Jest martwy dla świata. Wyczerpany i rozgoryczony, kładzie się odpocząć - niczym na łożu śmierci. Czy istnieje jakaś nadzieja, że poświęcenie jego żony, która pociesza go i uspokaja - przyczyni się do jego uzdrowienia? Raczej nie - kiedy w Komnacie wspomniał o tym, że uczyni coś z żoną i córką: że zamieszkają wspólnie W JEGO ŚWIECIE - Strefie, rozlega się grzmot i spada deszcz. Mamy zatem oznakę obecności Boga oraz symbol oczyszczenia i błogosławieństwa. Oto istnieje MOŻLIWOŚĆ. Zaraz potem widzimy jednak, jak nadpływającą rybę - symbol uzdrowienia i odpędzania demonów - zakrywa ropopodobna maź. Pozostaje więc jedynie zapomnienie - żona podaje mu medykamenty, najpewniej środki nasenne. I w tym momencie dzieje się coś, co demaskuje Stalkera. Kiedy żona proponuje, by zabrał ją do Strefy - co zresztą sam planował - gdyż ma o co prosić, ten TRACI WIARĘ: “Nie możesz tam iść. A jeśli tobie też się nie uda?”. O ile zwątpienie w Pisarza czy w Profesora można jakoś wytłumaczyć, o tyle zwątpienie we własną żonę, której miłość, wierność i poświęcenie okazały się tak wielkie, odkrywa prawdę o Stalkerze: to rzeczywiście fałszywy prorok. Teraz dopiero rozumiemy, dlaczego Pisarz i Profesor nie dali się zwieść, zachowali zdrowy rozsądek: “Gdyby wam wtedy [tzn. u kresu czasów] ktoś powiedział: >Oto tu jest Chrystus< albo >tam<, nie wierzcie! Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy […]. Jeżeli zatem powiedzą wam: […] >Oto jest w skrytych pomieszczeniach<, nie wierzcie” (Mt 24, 23-26). Nie mieli prawa uwierzyć, gdyż prowadził ich w otchłań piekła. Przyjrzyjmy się uważnie poszczególnym etapom ich wędrówki: wpierw kamera zatrzymuje się na tajemniczym budynku, potem tunel, następnie ludzkie zwłoki, wreszcie zalana wodą przestrzeń przed Komnatą, z której w pewnym momencie zaczyna bić krwawo-złota łuna. A teraz spójrzmy na połączone ze sobą cztery obrazy Hieronima Boscha z cyklu Wizje świata umarłych. Mamy Ziemski Raj Chrystusa - z tajemniczym budynkiem, usytuowanym identycznie między drzewami (z tyłu jezioro, do którego też dotrą nasi podróżnicy; na dachu ptaki - czyż nie łopotanie skrzydeł słyszy Pisarz, gdy doń się zbliża wbrew ostrzeżeniom Stalkera?). Dalej - Wzniesienie do Raju Niebieskiego, z rozpoznawalnym przez wszystkich fragmentem Droga do Empireum - droga, która nie tylko przypomina, ale i JEST tunelem. Następnie Upadek potępionych, przedstawiający ciała grzeszników. Wreszcie na koniec Piekło - ze sceną pogrążonych w zamyśleniu ludzi, którzy znajdują się nad brzegiem rzeki, a z dala bije krwawo-złota łuna królestwa diabła. Tak, ta odwrócona perspektywa zdradza tajemnicę Komnaty. Ujawnia ona i potęguje zło w człowieku: jedyna osoba, o której wiadomo, iż wypowiedziała tam życzenie, powiesiła się. Los pozostałych, co znamienne, jest nieznany. Czyż Stalker nie powinien wiedzieć o ich szczęściu? Przecież doprowadzenie ich tam to jego powołanie. Dlaczego odmawia sobie wiedzy o tym, co mogłoby utwierdzać go w jego misji? Może nie chce wiedzieć? Może nie wierzy, że ktokolwiek dostąpił szczęścia??? Tak naprawdę słyszymy, że “liczba nieumotywowanych zbrodni wzrasta”.

Staje się prawdą to, co stwierdził Stalker: NIKT NIE WIERZY. Nawet on. I, co gorsza, żadne wysiłki uzdrowienia go nie powiodą się. Wszak próby takie były już podejmowane. Wskazuje na to blizna na jego czole - wyraźna aluzja do słynnego obrazu Hieronima Boscha pt. “Leczenie głupoty”.

Zastanawiające, że tak Profesora - mężczyznę, który utracił żonę (zdradziła go), jak Pisarza - mężczyznę, który nie ma żony (podrywa przygodne kobiety), z rzeczywistością łączy więcej niż Stalkera, który przecież posiada rodzinę. Obaj w pobliżu Komnaty wykonują czynności, które przypominają im o świacie zewnętrznym. Pierwszy włącza światło (żarówka przepala się - identycznie jak w “kuchennej” scenie rozmowy Stalkera z żoną), drugi - wykonuje telefon. W obu przypadkach Stalker protestuje. Definitywne odcięcie się, odgrodzenie od świata, w którym wszystkiego jest mu “za mało” - czyż nie recytuje z przejęciem wiersza brata Jeżozwierza?

W zakończeniu widzimy córkę Stalkera, Martyszkę. Dziewczyna niezmiernie dojrzale czyta - czy też jakby “recytuje w myślach” - wiersz Tiutczewa. Jego treść wyraża tęsknotę za partnerem, miłością, pożądaniem. Twarz tej młodej kobiety jest przy tym smutna i zamyślona. Ona rozumie, że nie będzie jej łatwo znaleźć towarzysza, przyjaciela, kochanka (nie od razu znów w sensie seksualnym). Że jest to po trzykroć utrudnione:
- po pierwsze, jej rodzice i ona są kimś w rodzaju “wyrzutków społeczeństwa”;
- po drugie, jest niepełnosprawna, co otoczenie poczytuje jako przekleństwo, karę Bożą;
- po trzecie, jest odmieńcem, “mutantem”, a ludzie boją się takich, stronią od nich.

Mimo to pragnie miłości i bliskości. Tymczasem pozostaje jedynie telekineza - zabawa, która nie cieszy, którą traktuje tak niedbale, że szklanka upada. I wtedy rozlega się chór śpiewający “Hymn do Radości” Friedricha Schillera. Jeden z fragmentów tego utworu głosi, że do wspólnoty ludzi wybranych należy każdy, kto potrafi kochać:

"Z nami ten, kto choćby jedną duszę rozpłomienić mógł.
Ale kto miłości nie zna, niech nie wchodzi tu na próg".

Chociaż ten wiersz, rozpoczynający się przecież od słów: “O Radości, iskro bogów…”, nawiązuje jednocześnie do innego tekstu Schillera, pt. “Pierścień Polikratesa“, którego przesłanie brzmi następująco: NIEZMĄCONA RADOŚĆ ŻYCIA NIE JEST UDZIAŁEM ŚMIERTELNYCH (A JEDYNIE BOGÓW). Na przekór temu, oda wyraża wielkie marzenie o ludzkości zjednoczonej za pośrednictwem miłości. Marzenie o wiecznotrwałej radości wynikającej z umiejętności kochania bliźniego.

Potrafimy się jedynie domyślać, do jakiego uczucia byłaby zdolna Martyszka - przecież tę scenę poprzedza monolog jej matki, który uświadamia, że “największa jest miłość”, jak głosił św. Paweł w “Pierwszym Liście do Koryntian“. Wspaniała miłość wspomagana przez niesłychane poświęcenie i bezgraniczną wierność. Bo też żona Stalkera przypomina Małgorzatę, żarliwą kochankę Mistrza z powieści Bułhakowa.

Z tego, owszem, wynika nadzieja: świat, w którym ludzie tak mocno kochają i tak bardzo pragną miłości, nie może być zwyrodniały czy znieprawiony. Ukazanie rzeczywistości, w której żyje Stalker wraz z rodziną, w kolorze brunatnym (symbol nudy, grzechu, materializmu, braku wartości itp.), a przydanie Sferze cech rajskiej krainy (z zielenią podejrzaną na obrazach np. Fra Angelico) jest typową ułudą, jakiej ulega człowiek - że ten świat jest niewiele warty, że trzeba nam dążyć do innego. Tymczasem nasz świat, jakkolwiek niedoskonały, jest dobry - co zresztą odnotował Bóg zaraz po akcie stworzenia, a o czym człowiek stale zapomina. Zatem Strefa nie powinna być komukolwiek do szczęścia potrzebna. Bo dla mnie “Stalker” jest wielką rozprawą z ideą ZAŚWIATOWOŚCI. Szto eto? Innym razem dopowiem.

Możemy zatem jedynie pokładać nadzieję w kobietach, które są “zbawieniem świata”, jak wybitny rosyjski teolog, Evdokimov, pisał. One potrafią darzyć miłością - najwspanialszy to z darów: "Gdybym miłości nie miał...". Potrafią kochać żona i córka Stalkera. “Ludzka miłość jest cudem, który może się przeciwstawić każdemu suchemu teoretyzowaniu na temat beznadziejności świata” - komentował Tarkowski własne dzieło.

“Stalker” Andrieja Tarkowskiego to arcydzieło, które jest ARCYDZIEŁEM. I, co istotne, przynależy do gatunku SF, jakkolwiek rozsadza jego ramy. Demonstruje, czym mogłoby być SF, gdyby szukało inspiracji w filozofii, teologii, sztuce i literaturze wysokiej.

PS. Tekst powyższy powstał w odpowiedzi na coraz bezwstydniejsze wpisy, podważające prawdę absolutną i objawioną: "STALKER" ARCYDZIEŁEM JEST.



ocenił(a) film na 10
marscorpio

Musisz na nowo ustawić "obserw. blogi/forum" w ustawieniach swojego profilu.

ocenił(a) film na 10
_Pablos_

Dzięki. Tak uczyniłem, teraz czekam, czy zadziała. Ale powinno - widziałem, że się ustawienia zresetowały.

marscorpio

Witam. Pragnę przyłączyć się do fascynującej dyskusji. Ktoś wyżej chyba w tym temacie pisał, że scena z "wjazdem" drezyną do Zony, miała być jedynie okazją do chwili refleksji widza, nad swoim życiem. Otóż uważam, że nieśpieszne tempo filmu pozwala na czynienie takich refleksji przez 3 godziny trwania całego filmu.

Wg mnie jest to scena w której wyraźnie widać przekroczenie granicy między szeroko pojętą industrialną cywilizacją(fabryka, jakiś skład, magazyny etc. oraz strażnice- uosabiające totalitaryzm), a naturą- która może być materializacją sfery ducha. Dla pasażerów drezyny jest to moment oczyszczenia. Stalker skierowany jest twarzą ku Zonie- głęboko przeżywa ten moment- oniemiały- jak gdyby widział Zonę pierwszy raz. Z kolei Profesor nieustannie patrzy na mijane i oddalające się ruiny(!) fabryki. Widać, że nie potrafi zerwać więzi z cywilizacją- z tym co materialne i dosłowne. Pisarz będąc zapatrzonym jedynie w siebie- śpi, drzemie. Jednak w momencie przekroczenia łatwo zauważalnej "granicy"(między Zoną a szarą rzeczywistością), otwiera oczy i dostrzega otaczający go świat. Widzi Zonę. Widzi naturę. Zdaje się że Zona już spełniła jego życzenie otwierając mu oczy na piękno które go otacza. Jest to początek jego wewnętrznej odmiany.

Przepraszam, że pewnie napisane bez składnie, ale jestem zmęczony- a jak nie napiszę nic teraz- to już wcale nie napiszę.

I mam pytanie. Możliwe że już ktoś o tym pisał, jeżeli tak to przepraszam. czego symbolem jest w Stalkerze woda? Widać ją ciągle. W domu stalkera wciąż widoczna jest woda w szklance. W mieście woda w postaci kałuż. W Strefie, stalker i jego towarzysze wciąż brodzą w niej po pas. Sam Stalker w niej śpi(wlewa mu się wówczas do rękawa). Co ona oznacza? Oczyszczanie? Może aluzja, iż woda jest życiodajna? Może ktoś rzuci na to nieco światła ;) Pozdrawiam.

Paratrooper

No i oczywiście woda kapiąca z sufitu komnaty.

ocenił(a) film na 10
Paratrooper

To znaczy tak - nasza "pasjonująca" dyskusja odnosiła się do cokolwiek innego zagadnienia, niż to podjęte przez Ciebie. W najbliższych dniach zamierzam do tego powrócić i ją kontynuować.

Natomiast to, co napisałeś, w zasadzie wydaje mi się sensowne. Nie wdawałem się w aż tak dokładna analizę sceny przejazdu drezyną. Poprzestałem na stwierdzeniu, iż upozowanie postaci stanowi ikony Andrieja Rublowa pt. "Trójca".

Co do wody, deszczu itp. Tarkowski powiedziałby, że woda to woda. Tyle. Nie przepadał za prostacką symboliką - że woda to np. chrzest umożliwia, przed wstąpieniem do świątyni - Komnaty itp. Czytałem niedawno uniwersytecką rozprawę o symbolice wody w jego dziełach. Autorka napisała, że padający deszcz wyraża smutek, bo... znieruchomiali bohaterowie są smutni! Dziękuję za tym podobne egzegezy.

ocenił(a) film na 10
marscorpio

Zgubiłem wyraz. Powinno być:

...stanowi REPLIKĘ ikony...

ocenił(a) film na 10
marscorpio

Pablos,

z wiadomego względu, jestem zaszczycony. Niestety, ponieważ na takich użytkowników jak ja (tzn. nieposiadających punktów) nałożone zostały ograniczenia, uniemożliwiające nadanie wiadomości prywatnej, informuję o tym otwarcie, tu mianowicie.

Pozdrawiam!

marscorpio

Fenomenalna analiza, doprawdy podziwiam nie tylko chęć i włożoną pracę, a przede wszystkim wiedzę, która się tu ujawniła. Przykre, że nikt nie wyłapał dowcipu. Może do kogoś dotrze prosta prawda - marscorpio napisał, że uważa film za arcydzieło i tyle. Nikomu nic nie nakazuje, nie musi się tłumaczyć ze swojego zdania (zwłaszcza po tym jak obszernie ten obraz przeanalizował i ile podziwu dla niego wyraził). Jestem identycznego zdania co mascorpio - "Stalker" może Was nużyć, ale nie macie prawa powiedzieć, ze to "dno", "beznadzieja". Tzn. macie, ale to tak jakbyście powiedzieli "jestem ignorantem, najdłuższa książka jaką przeczytałem to <Janko muzykant>, a najlepszym filmem jaki powstał są bez wątpienia <Chłopaki nie płaczą>". Jednemu podobają się filmy z Seagalem, drugiemu kino Kurosawy, ale jeżeli pierwszy powie, że filmy z Seagalem są artystycznie lepsze od obrazów Kurosawy, to jest zwyczajnie głupcem.

ocenił(a) film na 7
Stanley_Hartman

Film może i arcydziełem jest, ale nie zmienia to faktu, że niezwykle przymula.

ocenił(a) film na 10
Stanley_Hartman

Miałem nie odpisywać, gdyż nic dodać, nic ująć. Nikogo nie zmuszałem do wystawiania 10/10. By to udowodnić, wspaniałomyślnie wybaczam koledze amerrozzo notę 5/10, he, he.

Mnie też wydaje się, że w tym przypadku - jak zresztą w wielu innych, gdy mamy do czynienia z filmami wybitnymi - temat w rodzaju "Dno" może założyć wyłącznie ktoś niespełna rozumu. Albo prowokator, bo zauważyłem, że niekiedy to rewelacyjna zabawa. Taka nawalanka, jakiej mało...

marscorpio

Wspaniałą interpretacja, wiele mi rozjaśniła, ale mam jeszcze jedno pytanie, a mianowicie moment, gdy w sali z górkami piasku leciała sowa, która w trakcie lotu zniknęła, a potem leciała od początku. O co z tym chodziło?

użytkownik usunięty
0wner2

O co? Kompletnie o nic, ale dopisz sobie cokolwiek. Pamiętaj jedynie, aby zadbać o składnię i użyć paru bardziej wyszukanych słów. Większość da się nabrać i zacznie bić brawo tak wspaniałemu interpretatorowi!

A na poważnie: w temacie założonym przeze mnie albo przez KYRTAPSA ktoś wspominał o tym fragmencie. Zadaj sobie nieco trudu i sam znajdź owe fragmenty.

Marscorpio, niestety nie wziąłem się za czytanie tych czasopism, co polecałeś. Jakoś ochoty nie było, a i temat przestał wzbudzać we mnie emocje. Może kiedyś jeszcze do tego wrócę. Powtórzyłem jednak parę tygodni temu "Stalkera". Wstydzę się wklejać swoją byle jaką opinię (nawet nie miałem zamiaru wcześniej tego robić, dlatego tylko sobie na blogu napisałem, ale dawno mnie tu nie było i nikomu nerw nie spsułem):

"Stalker" powtórzony. Jakoś... 2 dni mi to zajęło.

Ocena spada z 6/10 na 5/10. Teraz nawet zdjęcia niezbyt mnie porwały. Co najbardziej mnie wkurzyło? Dialogi i monologi, które często temat napoczynały, ale go nie kończyły (żeby wspomnieć wszystkie uwagi dot. sztuki, a zwłaszcza te o muzyce). Stalker zaczął rozważania, skończył je pytaniami: po co? dlaczego? Może bez powodu? Nie, wszystko musi mieć JAKIŚ powód...
Tylko, cholera, jaki? To ja mam lepsze pytanie: jaki był powód włączenia takiego monologu do filmu? Mnie ten fragment nic nie dał, wątpię, czy takie ogólniki nie prowadzące donikąd mogą komukolwiek coś przekazać... Chyba że mają służyć jako impuls do własnych przemyśleń? Szkoda że ten impulsik taki słaby...

Nie wiem, co stało się w Strefie. Stalker jest jednak zagubionym człowiekiem, któremu źle w "normalnym" świecie. Ucieka więc do Strefy i prawdopodobnie sam kreuje tamtejszy magiczny świat. Komnata równa się nadzieja. Stalker prowadzi ludzi do Komnaty, a zatem daje innym nadzieję. Na co? To już indywidualna sprawa. Ogólnie można rzec: nadzieję, że spełni się ich najskrytsze pragnienie (jakiekolwiek by ono nie było).

Wizualnie, mimo wszystko, to nadal majstersztyk. Jeśli chodzi o treść - chyba nie moja bajka. Aluzji i kryptocytatów, o których pisze marscorpio nie wyłapałem. No, wyłączywszy fragment z Apokalipsy świętego Jana. Tylko nie bardzo wiem, po co się on w filmie znalazł... Samo Objawienie św. Jana jest na tyle enigmatyczne, że za nietrafione uznaję cytować jakikolwiek fragment Apokalipsy. Bo każdy ten jeden fragment zrozumie inaczej. A to prowadzi do coraz większych - paradoksalnie - nieporozumień i sporów.

<wstydzi się>

ocenił(a) film na 10

Kolego amerrozzo!

1. Na początku gratuluję pomysłu dotyczącego Mistrzostw Świata 2010 - ta gra, którą wymyśliłeś. Nie proponowałem swego udziału, nie dlatego wszakże, iż byłem przekonany, że mnie nie dopuścisz, ale dlatego, że to czasochłonne. Wolę odwiedzać zakłady buchmacherskie i raz dziennie “czwórkę” za 4 zł posłać. To mniej zobowiązujące, he, he.

2. Nie podoba mi się Twój nowy “koński” awatar. Wprawdzie to Twoja sprawa, ale też i mogę wyrazić własną opinię. Poprzedni bardziej mi odpowiadał. Jakoś mi do tego Twojego “egzystencjalizmu” bezbłędnie pasował.

3. Żałuję, że czasopism nie przejrzałeś, są dość interesujące. Ale rozumiem - nie na wszystko mamy czas, poza tym nie zawsze to, co polecają inni, ma dla nas znaczenie.

4. Nie bardzo wiem, jak skomentować kwestię oceny. Cóż, oceniasz jak oceniasz. Nic mi do tego. Jeżeli według Ciebie 5/10 bardziej pasuje niż 6/10, niechaj i tak będzie. Średniej temu filmowi to nie zaniży. Mam jedynie nadzieję, że po ponownym seansie nie wystawisz 1/10.

5. Twoje zastrzeżenia dotyczące monologu Stalkera na temat muzyki akceptuję. To rzeczywiście nie najlepszy fragment. Ale też z tego powodu nie uznałbym, że film cokolwiek traci. Nie wszystko, co mówimy, ani nie wszystko, co piszemy (zwłaszcza na FW), ma istotne znaczenie.

6. Status ontologiczny Strefy jest oczywisty. W świecie przedstawionym filmu istnieje ona REALNIE, podobnie jak Komnata - chociaż nawet Tarkowski utrzymywał inaczej! Nie będę tego tutaj dowodził, bo uczyniłem to już gdzie indziej. Może kiedyś dotrzesz do mojego tekstu i w ten sposób mnie zidentyfikujesz, he, he. Wystarczy za kilka miesięcy poprzeglądać kwartalnik… (dalej milczę).

7. Zaciekawiły mnie zdania: <<Aluzji i cytatów, o których pisze marscorpio nie wyłapałem. No, wyłączywszy fragment z Apokalipsy świętego Jana>>. Wydaje mi się, że przesadzasz. Przecież każdy chyba identyfikuje ponadto cytatę z Łk 24, 13-35 (podaję z pamięci, więc na 99%), która dotyczy wędrówki dwóch uczniów do Emaus w towarzystwie zmartwychwstałego Jezusa, którego nie rozpoznają. Co do innych aluzji/cytatów/kryptocytatów - niekoniecznie z Biblii, ale i innych świętych ksiąg czy dzieł literackich - to, że ich „nie wyłapałeś”, NIE OZNACZA, że ich tam nie ma! I tyle w tym temacie! Co najwyżej, polecam powieść „Gra szklanych paciorków” Hermana Hessego. Nie wymieniem jej na „transparencie”, który wcześniej wywiesiłem, jak Ty to określiłeś, a żałuję. W każdym razie tam na pewno znajdziesz jeden z owych cytatów/kryptocytatów. Innych nie będę wskazywał - wychodzę z założenia, że nabywamy wiedzę przez całe życie, zatem masz czas kiedyś je zidentyfikować. Zaś powód przytoczenia Apokalipsy jest jak najbardziej do „rozpracowania” - na tym polega interpretacja - i nie wydaje mi się ani nadmiernie “tajemniczy“, ani tym bardziej bezzasadny.

8. Naobiecywałem różne rzeczy, a nie potrafię się z nich wywiązać. Obiecałem teksty na temat „Equilibrium” oraz „12 małp”. Niedługo je ukończę. Potem odpiszę jeszcze w jednej sprawie, która dotyczy naszej dyskusji. Nawet jeżeli nie wzbudza ona już u Ciebie emocji (Bogu dzięki!), trzy lub cztery kwestie chciałbym podjąć.

Pozdrawiam!



użytkownik usunięty
marscorpio

<<Co do innych aluzji/cytatów/kryptocytatów - niekoniecznie z Biblii, ale i innych świętych ksiąg czy dzieł literackich - to, że ich „nie wyłapałeś”, NIE OZNACZA, że ich tam nie ma!>>

To przecież oczywiste.


<<1. Na początku gratuluję pomysłu dotyczącego Mistrzostw Świata 2010 - ta gra, którą wymyśliłeś. Nie proponowałem swego udziału, nie dlatego wszakże, iż byłem przekonany, że mnie nie dopuścisz, ale dlatego, że to czasochłonne. Wolę odwiedzać zakłady bukmacherskie i raz dziennie “czwórkę” za 4 zł posłać. To mniej zobowiązujące, he, he.>>

Nie wiem, czy mniej zobowiązujące, ale na pewno (wbrew temu, co twierdzisz), bardzo czasochłonne (chyba że zakład zaraz za rogiem). U mnie tylko raz się typuje, i finito. Można nawet nie obserwować aktualizacji tabelki graczy po każdych dniu Mundialu. Ja na końcu i tak bym poinformował (drogą pw) gracza, którą lokatę zajął.


<<2. Nie podoba mi się Twój nowy “koński” awatar. Wprawdzie to Twoja sprawa, ale też i mogę wyrazić własną opinię. Poprzedni bardziej mi odpowiadał. Jakoś mi do tego Twojego “egzystencjalizmu” bezbłędnie pasował.>>

Ten koński awatar to "Cillium" Andre Pettersona. Trochę inna wersja tego obrazu jest do nabycia za jedyne 3500 dolarów: http://www.bau-xiphoto.com/dynamic/artwork_display.asp?ArtworkID=11759
Na początku swojej działalności na FW miałem ten właśnie awatar (z 2 lata). Dopiero potem zmieniłem na tego roznegliżowanego pana ze spluwą przy skroni. Powróciłem do starego awatara, bo właśnie się dowiedziałem, że ten pan z odsłoniętym torsem pochodzi z filmu "Krew poety" Cocteau: http://www.filmweb.pl/film/Krew+poety-1930-113025
Ani-m tego nie widział, ani nie mam zamiaru widzieć. Dość duża dawka surrealizmu była trudna do przełożenia na język filmowy w latach 30. Takie filmy po prostu technicznie kuleją. Takie zawsze odnoszę wrażenie.

ocenił(a) film na 10

Czyli w porządku. Co do tych aluzji/kryptocytatów itp. porozumieliśmy się.

Co do buchmachera - tak, zakłady mam w zasadzie 2 minuty od domu, a i w mieście jest kilka punktów. Lubię typować, zabawa odprężająca. Jednak nie wariuję - wiem doskonale, że można nieźle się przejechać. Niektórzy u nas dość tragicznie skończyli z tego powodu (idea Twojego poprzedniego awatara).

Nie miałem pojęcia, jakie to obrazy czy kadry stały się podstawą Twoich awatarów. Film Cocteau jest dla mnie zwyczajnie niedostępny - tych kilka minut na internecie ledwo starcza na odpisanie. Tak myślę, że to, iż stamtąd się wywodził Twój obrazek, nie przeszkadzało. Był dość sugestywny - zwłaszcza dla kogoś, kto - jak ja - "Dzienniki" Sandora Maraia czytał.

Mam pytanie - jaki jest Twój stosunek do "12 małp" i "Equilibrium". Nie sprawdzałem tego i chyba nawet nie bardzo mam obecnie możliwość.

Pozdrawiam!

użytkownik usunięty
marscorpio

"12 małp", "Equilibrium"? Rozmawiałem już na temat obu tych filmów, raczej nie mam ochoty na kolejną dyskusję. Jest dużo analiz "12 małp", wprawdzie są to analizy "internetowe", więc autorami raczej nie są specjaliści drukujący głównie w poważnych czasopismach, ale zawsze to coś, zawsze to poznanie innego stanowiska. Sprawdź to (jeśli jeszcze nie czytałeś): http://www.film.org.pl/prace/12_malp.html oraz http://www.film.org.pl/prace/12_malp_suplement.html

Na stronach KMF dużo jest podobnych analiz, warto odwiedzać tamtą stronę.

W "Ustawieniach" zaznaczyłem opcję, żeby każdy mógł przeglądać moje oceny. Nie wiem, czy to działa, ale jeśli wierzyć temu, co jest napisane, powinieneś mieć dostęp do moich wszystkich not. Ja wiem, że te oceny to "popkultura", ale na więcej mnie nie stać. Wielkim fanem "12 małp" jest Morgan_Mortimer_Graff, odsyłam do niego (może się nie pogniewa).

ocenił(a) film na 10

Nie, na dyskusje to ja też żadnej chęci nie mam. Wszystko, co potrzebuję wiedzieć o tych filmach, wiem, zatem nie uczestniczę w dyskusjach na ich temat. Wyjątek zrobiłem dla użytkownika Der_SpeeDer, gdyż fascynuje go "Equilibrium" (mnie nie). Jednak to był tylko jeden wpis i obietnica, że przedłożę inny - interpretację.

Co do "12 małp" - linki, które podałeś, odnoszą się do analizy Edwarda Kelley'a. Podobno nikt dotąd nie udowodnił, że jest błędna - tak zapewnia autor. Zatem w najbliższych dniach to wykażę.

Niestety, podgląd Twoich ocen jest dla mnie niedostępny. Możliwe by to było tylko i wyłącznie pod jednym warunkiem. Jakim, odpowiedź masz w skrzynce poczty e-mailowej. W zależności od tego, jaką podejmiesz decyzję, będą dla mnie bądź nie będą dostępne. W tym drugim przypadku prosiłbym po prostu o podanie ocen. Tak z ciekawości. Nie znam na FW zbyt wielu osób "bliżej", więc to dla mnie jakiś tam punkt odniesienia - tych kilka ocen użytkowników, którzy nie są dla mnie definitywnie anonimowi.

użytkownik usunięty
marscorpio

Niech będzie, zaakceptowałem twoje zaproszenie. Nic przez to nie tracę; jest mi obojętne, czy w jakieś tam zakładce na jakimś tam wortalu filmowym będę miał jedną osobę więcej czy mniej.

"12 małp" - 5/10.
"Equilibrium" - 7/10.

Ten drugi film zbił kilka pomysłów z innych dzieł w kupę (czarne uniformy podpatrzone w głośnym i będącym wówczas na topie "Matrixie", palenie książek to pomysł Bradbury'ego z jego "Fahrenheit 451", tłumienie emocji przypomina orwellowski "Rok 1984" i tamtejszy zakaz seksu, miłości i wszystkiego, co na ogół zbliża człeka do człeka) i był jedynie rozrywką dla mas (liczne sceny efektownych walk, jeden kontra czterdziestu, znamy to z filmów ze Stallonem), ale za każdym razem oglądało się go dobrze. Zresztą dzieło sztuki (tu: film) to nie traktat filozoficzny, więc można emocjonalnie do niego podchodzić. Ja zdaje się głównie na emocje, czyli niezależnie od tego, ile "treści" autor upchał w filmie (vide: Stalker"), jeśli odczuwałem nudę, źle mi się oglądało (z różnych powodów), oceniam nisko. Odkąd tu jestem ani razu nie powiedziałem o sobie "znawca" (w odróżnieniu od większości kolesi, co zobaczyli parę setek filmów i sądzą, że pozjadali wszystkie rozumy), moje oceny służą wyłącznie mi i wystawiane są, by sprawiać wyłącznie mi przyjemność.

Zresztą nadal jestem zdania, że jeśli ktoś nudził się na filmie, nawet uświadomiony po seansie przez kogoś, że film "miał coś [głębszego] do przekazania", nie jest w stanie wystawić mu wyższej noty. To znaczy: fizycznie jest w stanie, ale wówczas jest to snobizm.

Dlatego właśnie "Equilibrium" ma dwie gwiazdki więcej niż "12 małp", które wydaje się bardziej pomysłowe. Ale ja w ogóle Gilliama nie trawię.

Wspomniane wyżej w tym komentarzu książki pewnie znasz. Są też ich ekranizacje: bardzo dobry "1984", choć z konieczności (czas!) uszczuplony o kilka elementów, które u Orwella odgrywały ważną rolę (np. o Ministerstwach zaledwie napomknięto) i znakomity "Fahrenheit 451" z jedną sceną-pomnik (odkrycie tajemnej biblioteki, wywód strażnika na temat tego, co myśli o filozofach, palenie książek i niezapomniane: "- Chcę umrzeć tak, jak żyłam. - Och, musiała pani to tam wyczytać."). Warto!

ocenił(a) film na 10

Czyli teraz jesteśmy jak rodzina, he, he. Dzięki!

Tak, znam i powieści, i filmy, które wymieniasz. Wspomniałbym jeszcze "Opowieść podręcznej" i "Nowy wspaniały świat" - jako przykłady ekranizacji antyutopii. Jednak ja, w przeciwieństwie do Ciebie, najbardziej cenię z tego gatunku "BRAZIL", właśnie Gilliama. "Fahrenheit 451" może być, chociaż do mnie bardziej przemawia uwaga Lema, że od świata, w którym są palone książki, bardziej przeraża go świat, w którym niemal nikt ich nie czyta. Ot, zdrowy rozsądek. Niektóre wizje sf są tylko wizjami i przesłaniają rzeczywistość, niestety bardziej skomplikowaną.

Mamy definitywnie odmienne podejście do filmów. Dla mnie "Equilibrium" to 5/10, jeślibym miał to jakoś wy-cenić. Emocje emocjami, ale rozum nie puszcza. Może i racja, dzieło sztuki <to nie traktat filozoficzny >, jak piszesz, ale z drugiej strony przecież ten film pozuje na taki, który podejmuje istotną tematykę. I popatrz, jak wypowiadają się odbiorcy - że demaskuje jakiś tam totalitaryzm itp. Jeżeli już, to karykaturę totalitaryzmu. Niestety, ja widzę w filmie takie spiętrzenie bzdur, że nijak nie mogę tego zaakceptować. Dlatego postanowiłem to solidnie opisać. Możesz protestować, ale często ludzie nie orientują się, skąd są zapożyczone jakieś myśli i że te zagadnienia zostały dokładnie przemyślane czy przeanalizowane. Tymczasem w takich filmach "twórcy" wyskakują z głupotą, wielu się wydaje, że to jakieś odkrycie. Tymczasem dla oczytanej osoby to kompromitacja tychże "twórców", bo nawet nie do końca rozumieją zagadnienia, które podejmują. Jeżeli już ktoś decyduje się na antyutopię/utopię, powinien wiedzieć, co to.

Rożnica zdań między nami w kwestii podejścia do filmu wciąż pozostaje. Nawet jeślibym nie wiem jak zanudził się na filmie, staram się doń podejść obiektywnie. Podaję prosty przykład - ostatnio oglądałem dokument o balecie. Jako że preferuję tylko jeden rodzaj tańca, tzw. paralitykus, możesz się domyślić, jakie było moje zainteresowanie tą produkcją. Jednak uczciwie przyznaję, że film był zrobiony rzetelnie, wielowymiarowo. Nie pamiętam tytułu, na TVP Kultura wyświetlali. Czyli nie wystawiłem 1/10 tylko dlatego, że dla mnie to nudy. Tak podchodzę do zagadnienia w każdym przypadku. Nuda nudą, a walory walorami.

ocenił(a) film na 10

"Zresztą nadal jestem zdania, że jeśli ktoś nudził się na filmie, nawet uświadomiony po seansie przez kogoś, że film "miał coś [głębszego] do przekazania", nie jest w stanie wystawić mu wyższej noty. To znaczy: fizycznie jest w stanie, ale wówczas jest to snobizm."

Nieprawda. To Twoje zdanie i nie wiesz kto i co jest w stanie zrobić, a tym bardziej dlaczego. Natomiast ja to wiem z całą pewnością, bo wiem, że nuda nie musi mi przeszkodzić w wysokiej ocenie filmu. Zatem wiem, że jestem "w stanie" i wiem, że niektórzy "nie są w stanie" i nie twierdzę, że nie mogą "nie być w stanie" skoro ja jestem. Z jednym się zgodzę. Jeśli ktoś nie wyłapał treści podczas oglądania filmu, to żadne uświadamianie mu nie pomoże, ale trzeba też podkreślić, że wyłapanie treści i nuda nie stoją razem w sprzeczności. I na koniec święte słowa, jedne z najważniejszych jakie czytałem na tym portalu: "Nuda nudą, a walory walorami."

ocenił(a) film na 10
0wner2

Owner2!

Odpisuję wpierw Tobie, bo jak zwykle dostęp do klawiatury mam kilkuminutowy.

Otóż przydałoby się, żebyś - o ile masz taka możliwość - ponownie przyjrzał się tej scenie. Wszystko dzieje się wtedy dość szybko, nagle i dlatego zapewne przeoczyłeś pewne rzeczy.

Przelatują DWA ptaki, a nie jeden. Pierwszy ZNIKA obok znajdującej się w oddali studni, by natychmiast „zmaterializować się” kilkanaście metrów dalej, za filarem. Drugi przelatuje bez komplikacji.

Trudno ustalić, co to oznacza - nie wystarczy bezbłędna składnia i trochę wyrazów obcych, jak kolega amerrozzo sugeruje. Na pewno to jeden z nielicznych w filmie momentów, kiedy ZONA ujawnia swą "moc". Zresztą najprostszy pod względem technicznym - po prostu wycięto fragment taśmy z ptakiem i doklejono bez.

Cała ta sekwencja zdarzeń jest wzorowana na przeżyciach św. Pawła w drodze do Damaszku. Otóż udał się on tam, aby prześladować chrześcijan. Kiedy zbliżał się do miasta, „olśniło go nagle światło z nieba; upadł wtedy na ziemię” (Dz 9, 3-4). Zauważmy: oślepiające światło i upadek na ziemię – identycznie jak w przypadku Pisarza, który aż zasłonił oczy, gdy “eksplodowała” światłość, a potem widzieliśmy, jak leży w kałuży po utracie przytomności.

Uwagi z „Komentarza historyczno-kulturowego do Nowego Testamentu” autorstwa Craiga S. Keenera:
a) do Dz 9, 3: „Światłość z nieba wskazuje na Szechinę – obecność Bożą […] – która często towarzyszyła objawieniu przez Boga Jego chwały w Starym Testamencie”;
b) do Dz 9, 4: „W Starym Testamencie i literaturze żydowskiej ludzie często upadali na ziemię w obliczu boskich lub anielskich objawień”.

Pisarz najwyraźniej dostąpił jakiegoś "objawienia", zrozumiał coś istotnego, co w pewnym sensie potwierdza jego przydługi monolog.

Pisałem już o tym wcześniej. Pozdrawiam.

PS. Nowy filmweb to koszmar!!! Ten wpis ponawiałem kilkakrotnie, bo każdorazowo występował “nieznany błąd”.

ocenił(a) film na 10
marscorpio

Witam. Jeżeli nikomu to nie zawadzi przyłączę się do dyskusji. Na wstępie chciałbym powiedzieć, że

''Stalkera'' oglądałem jeden raz. Zdaję sobie sprawę z tego,że to zbyt mało aby wyciągnąć z filmu jego
prawdziwą głębię, ale spróbuję, w każdym razie zamieszczam tutaj swoje przemyślenia względem tego
dzieła.

Przyjrzałem się interpretacji, którą zamieścił użytkownik marscorpio i stwierdzam, że jest ona bardzo
bogata i przemyślana. Moją wypowiedz opieram tylko na filmie, ponieważ książki nie przeczytałem
(niestety).

Dla mojej skromnej osoby '' Stalker '' to opowieść o podróży w głąb siebie w poszukiwaniu swojego
prawdziwego JA. Tytułowa postać to typowy bohater romantyczny, zwykły człowiek dążący do
niezwykłego celu jakim jest: Uszczęśliwienie ludzi, oświecenie ich i wskazanie drogi jaką powinni
podążać w życiu. Stalker pragnie dać ludziom szczęście. Jest święcie przekonany, że odnaleźć je można
jedynie w Strefie. Ostatnim bastionie piękna i wolności, w skażonym codziennością świecie. Jednakże
jakkolwiek by się starał z góry skazany jest na porażkę. Co może osiągnąć on jeden przeciwko całemu
złu poza granicami Zony. Cała jego wiara w siebie upada podczas jego ostatniej wyprawy do Strefy. W
towarzystwie dwojga kompanów zostaje poddany próbie swojej wiary. Postacie Pisarza oraz Profesora
są przeciw wagą dla głównego bohatera. Wiele razy podczas wędrówki poddają w wątpliwość
przekonania Stalkera odnośnie Strefy jak i jego osoby ( W szczególności Pisarz). Prawdziwy kryzys
dopada Stalkera podczas sceny, w której cała trójka znajduje się w pokoju z telefonem. Widzi, że
zarówno Pisarz jak i Profesor uważają go za szaleńca, a przede wszystkim kłamcę, który żyje we
własnym urojonym świecie żywiąc się fałszywymi nadziejami wtedy to Stalker chwyta się ostatniej deski
ratunku. Wskazuje cel podróży - Magiczną Komnatę. Sam jestem zdania, że Komnata nigdy nie istniała,
to Stalker był ów Komnatą. Podróż z nim przez Strefę dawać miała ludziom radość, nadzieję i chęć
dalszego życia. Stalker jest dla mnie symbolem pasterza, który prowadzi ludzi ku światłości. Wędrówka
z nim przez Zonę to podróż w głąb siebie. Krucjata, podczas której następuje odrodzenie się i
uwierzenie, że świat to w istocie wspaniałe miejsce, w którym warto żyć. Mniemam, że Stalker
wskazywał ludziom Komnatę w pierwszym lepszym miejscu kiedy stwierdzał, że podróż w jakimś stopniu
ich zmieniła, Magiczna Komnata miała być tylko symbolem. Zakończeniem wyprawy. Jednakże jak juz
wcześniej wspominałem wszystko zmieniło się z biegiem kolejnych wydarzeń. Cała jego wiara kruszy się
w konfrontacji z Pisarzem i Profesorem. Stalker nie dysponuje żadnymi środkami, które mogły by
otworzyć oczy jego zatwardziałym kompanom. Ale dobrze. wróćmy do Wskazania wejścia do
Komnaty. Stalker upatruje w tym ostatnią szansę w szczególności dla siebie samego. Przecież właśnie
po to tutaj przywiódł Profesora i Pisarza. Przybyli tutaj aby spełnic swoje marzenia. Kiedy jednak na
jaw wychodzą prawdziwe pobudki, jakimi kierowali się Profesor i Pisarz podejmując się wyprawy do
strefy, mit Stalkera upada. Stalker nie może uwierzyć, że ludzie '' Jemu podobni '' wyrzekają się całego
dobra jakie posiada w sobie Strefa, wszystko co może zaoferować to miejsce nie ma znaczenia dla tych
dwojga, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie wierzą. Kiedy jeszcze na jaw wychodzi plan Profesora,
Stalker wpada w panikę. Widzimy tutaj upadek bohatera romantycznego. Opuszczony, nierozumiany
przez innych ponosi osobistą porażkę. Zawodzi sam siebie. Ludzie, którym chciał pomóc wcale tego nie
potrzebują. Co więcej uważają, że Strefa to zło, które trzeba unicestwić. Końcowe sceny jednak
rozumiem nieco inaczej niż Pan marscorpio. Uważam, że istnieje ratunek dla Stalkera. Jest nim jego
rodzina. Dzięki niej może odnaleźć szczęście nawet poza Strefą. Miłość jego żony oraz córki morze
sprawić, że główny bohater zostanie uleczony. Jednakże sam musi tego chcieć. powinien raz na zawsze
uwolnić się od Zony, tylko wtedy odnajdzie spokój. Myślę, że kiedy Stalker leży na łóżku w domu ''
opatrywany '' przez żonę ma tego świadomość, że prawdziwe szczęście to jego rodzina. Jednak nie
dane mu będzie uciec przed Strefą, gdyż jej cień zawitał w do domu wraz z nim. Chodzi mi tutaj
mianowicie o psa, który jest blizną pozostawioną u boku Stalkera aby ten pamitał o Zonie. Długo
myślałem również nad ostatnią sceną kiedy to Martyszka siedzi przy stole i przesuwa szklanki siłą woli.
Mam pewną teorię jako pusta szklanka, która spada na podłogę jest symbolem pustki, która dzieliła ją
oraz ojca. Wraz z jej upadkiem dziewczynka żywi nadzieję, że bariera, stworzona między nimi zostanie
przerwana. Gdyż Martyszka pragnie przede wszystkim miłości własnego ojca.

Ps Mam nadzieję, że ortografia nie zakuje w oczy... aż tak. Pozdrawiam


ocenił(a) film na 10
Mentor_12

1. <Jeżeli nikomu to nie zawadzi przyłączę się do dyskusji.>

Nie, oczywiście, że nie - nikomu to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Aż Cię podziwiam, że chciało Ci się odgrzebywać spod sterty kurzu ten temat. I dobrze, że kolejne wypowiedzi, w tym Twoja, wciąż utrzymują go na dość wysokim poziomie.

2. <"Stalkera'' oglądałem jeden raz.>

Kiedy pisałem własną interpretację, do której się odnosisz, również byłem po jednym seansie plus kilka fragmentów, którym uważniej się przyjrzałem (zwłaszcza kwestia zestawienia ze sztukami plastycznymi, u Tarkowskiego tak istotna). Czasem tak najlepiej - first contact to szok, zachwyt, więc przychodzi na myśl wiele, bardzo wiele spostrzeżeń. Potem to wszystko można skorygować, uzupełniać, wzbogacać itd.

3. <Końcowe sceny jednak rozumiem nieco inaczej niż Pan marscorpio.>

Jak najbardziej się z Twoim odczytaniem zgadzam. Sam takie zasugerowałem w rozwinięciu niniejszego wpisu. Niestety, nie mogę już zamieszczać tu, na FW, szczegółów interpretacji - takie są warunki złożenia tekstu do druku. Powiem tylko tyle - aby ziściło się to, co piszesz, powinien zostać spełniony JEDEN warunek. Niestety, bohater - Stalker - go nie spełnia. Zatem pozostaje pesymizm.

4. <Mam nadzieję, że ortografia nie zakuje w oczy... aż tak.>

Czasem, kiedy rozmówca jest bezczelny, nierozsądny, a ponadto lekceważy film bądź dyskutantów, np. mnie, zwracam takiemu uwagę, by chociaż pisać się nauczył. Tak poza tym NIGDY nie podejmuję tematu ortografii itd. Zrobiłem tak raz w pierwszej dyskusji tu, na FW, ale od tego czasu zmądrzałem.

Natomiast jeżeli cokolwiek mógłbym doradzać, to proponowałbym częściej używać akapitów. Wtedy tak solidne teksty, jak ten, który zamieściłeś, czyta się wygodniej. Jam już stary, mam zmęczone i chore oczy, dlatego upraszałbym się o to i to każdego użytkownika.

Pozdrawiam!

marscorpio

Panowie ta dyskusja jest PIĘKNA i ZJAWISKOWA, dziękuję.

użytkownik usunięty
Odudu

Niech Pan napisze coś od siebie!

ocenił(a) film na 10

@Tajemniczyduchu,

proszę, nie prowokuj Pana Odudu. Co Pan Odudu powiedział, przyjmuję z radością, nie doszukując się podtekstów, drugiego dna, ironii itp. Dziękuję za komentarz i - tyle!

ocenił(a) film na 10
Odudu

Dyskusja na temat tego świetnego filmu jest jak najbardziej ciekawa i czyta się ją z przyjemnością. Mam nadzieję, że się potoczy dalej.

Sacharov

Nie nie ma ironi ani drugiego dna. Jestem pełen uznania i podziwu że ten film tak was poruszył i skłonił do refleksji, szanuje to i doceniam, przeczytałem wiele mądrych rzeczy i sporo się dowiedziałem. Co do samego filmu miałem opinie bardzo złą, podkreślam bardzo bardzo złą. Dyskusja wasza w dośc znacznym stopniu zmieniła moje zdanie jednak na chwilę obecną nie dałbym temu obrazowi więcej niż 4/10. Może powinienem obejrzec ten film drugi raz, dłużej się zastanowic, jednak cała filozofia, przekaz i ukryte prawdy, symbole w tym filmie nawet jeśli zrozumiane przeze mnie właściwie, a uważam że tak jest nic nie wnoszą nowego do mojego życia, postrzegania i niczym mnie nie zaskoczyły. Nie mówiąc już o okrótnie złej stronie technicznej tego filmu (reżyseria, montaż, zdjęcia, muzyka) choc nie to jest najważniejsze w tym obrazie.

P.S. Arcydziełem kina to jest Inland Empire Lyncha, choc to zupełni inna bajka.

I powtórze, szanuję wasze zdanie i jestem pełen uznania dla wiedzy, wrażliwości na kino (choc bardzo specyficznej :p ) i zdeterminowania do tej dyskusji. Napewno będę sledził dalsze rozmowy na forum tego filmu. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
Odudu

No, toś mnie zaskoczył. I to bardzo pozytywnie.

Nie mam nic przeciwko "Inland Empire" Lyncha. Nawet sobie kiedyś na dvd kupiłem.

Proszę zatem kiedyś ponownie zobaczyć "Stalkera". Rozumiem, że za pierwszym razem nie przypadł Ci do gustu, ale jeżeli nasza dyskusja chociaż trochę - jak sam piszesz - zmieniła bądź zmieni Twoje zdanie na jego temat, to naprawdę dla mnie dużo. Nie oczekuję jednak, że każdy uzna ten film za arcydzieło itp. Wystarczająco uzasadniłeś, dlaczego dzieło Tarkowskiego Cię nie przekonało. Cieszę się, że z Tobą można spokojnie i normalnie wymienić uwagi na jego temat.

Również pozdrawiam!

użytkownik usunięty
Odudu

Ja miałem także złą opinię o "Stalkerze" za pierwszym razem. Wiedziałem, że niesie ze sobą przekaz. Ale do końca go nie rozszyfrowałem. A bolała mnie strona fabularna filmu. Dopiero za drugim, kiedy, miast podejść do "Stalkera", jak do każdego innego filmu, podszedłem do niego jako do pewnej zagadki. Starałem się rozszyfrować to, co Tarkowski chciał mi przez ten film powiedzieć. I widzę, że ten przekaz poniekąd uzasadnia to, jak Tarkowski tą historię przedstawił. Innymi słowy - moja ocena znacznie wzrosła. Wysłuchałem na prawdę mądrych "słów" Tarkowskiego. Do tego zrozumiałem, dlaczego film został skonstruowany tak, a nie inaczej. Teraz dałem ocenę 9/10.
Przyjąłem Pana poprzedni wpis jako ironię. Być może ten też nią jest. W końcu nie siedzę w Pana głowie. Ale wolę myśleć, że to prawda. I jeżeli tak, to cieszy mnie to.
Tak, czy siak, dobrze, że sprowokowałem Pana Odudu. ;P

ocenił(a) film na 10

Odnośnie jednej ze scen...

Od dłuższego czasu zastanawiam się nad sceną, w której Stalker ostrożnie a wręcz pieczołowicie pozostawia pistolet Pisarza pod wodą( Tak aby był mimo wszystko widoczny spod tafli ) , o ile pamiętam miało to miejsce w jednym z bardziej podtopionych pomieszczeń. Być może to błahostka, zwykła ostrożność ze strony tytułowego bohatera, ale niezwykle mnie to intryguje. Zdaję sobie sprawę z tego, że broni nie wolno było posiadać podczas wyprawy, ale czy wtedy Stalker dla bezpieczeństwa nie wyrzucił by jej po prostu na głęboką wodę? Tymczasem on pozostawia ją na głównym trakcie.

W każdym razie zainteresowanych proszę o propozycję interpretacji tej właśnie sceny. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
Mentor_12

Chyba najprostsza interpretacja to taka:

Stalker jak wiadomo czuł przed strefą niezwykły respekt, bał się większych działań w obawie przed nią. Myślę, że pistolet usunął najostrożniej jak mógł tylko by właśnie jak najmniej integrować w strefę i zarazem mieć jak najmniejszy kontakt z bronią najprawdopodobniej właśnie w obawie przed wszechogarniającą strefą (w strefie wszystko sie zmienia z minuty na minutę z metra na metr, niewiadomo, co mogło się stać gdyby wyrzucił broń dalej). Samo działanie było uzasadnione wielką chęcią pozbycia sie broni by jak podejrzewam nikt już jej nie użył, zwłaszcza w strefie, która dla Stalkera jest ważnym miejscem... mokra broń na wiele się nie zda.

Być może marscorpio zinterpretuje to bardziej dogłębnie :-)

użytkownik usunięty
szczepan600

Chyba widziałem jakąś okrojoną wersje. :/

ocenił(a) film na 10
szczepan600

Do szczepan600. Na pierwszy rzut oka trudno się z twoją opinią nie zgodzić. Wszystko wydaję się być przejrzyste, aczkolwiek nurtuje mnie przede wszystkim dlaczego Stalker pozostawia broń na głównym trakcie i to tuż przy samej powierzchni zalanego pomieszczenia.

<(w strefie wszystko sie zmienia z minuty na minutę z metra na metr, niewiadomo, co mogło się stać gdyby wyrzucił broń dalej)>

Tak zgadzam się z tym, jeżeli zakładamy, że w Strefie rzeczywiście takie zmiany zachodzą. Jednak na miejscu głównego bohatera wyrzucił bym broń na głębszą wodę, to było by jednak najbezpieczniejsze rozwiązanie w mojej opinii.

Cały czas wydaję mi się, że jest w tym coś więcej...

Ps Ja oglądałem wersję wyemitowaną przez TVP Kultura, która i tak podobno jest nieźle okrojona.

ocenił(a) film na 10
Mentor_12

nie wiem jak lepiej ci to wyjaśnić :-) W mniemaniu Stalkera zlikwidował niebezpieczeństwo, wiele rodzajów broni po zalaniu jest skłonna zacinać się lub równie często przestać działać (nie wiem dokładnie czemu ale tak jest)... Pistolet nie wyglądał na najnowocześniejszy, więc można było zakładać ze niebezpieczeństwo zostało usunięte przy zachowaniu max bezpieczeństwa w stosunku do strefy. Stalker z swoimi ludźmi szedł cały czas wiec widziałby gdyby któryś z nich chciał wrócić po broń, a co do innych "ekspedycji" to oczywiste, że nikt już z pistoletu nie skorzysta gdyż jak tam poleży choćby dzień raczej już nie wystrzeli. No i trzeba zakładać ze każda wyprawa ma z sobą Stalkera, który właśnie zabrania takich działań jak "podnoszenie zatopionej broni".

Wpadłem jeszcze na pomysł taki że Stalker "poświęca" tą broń woli strefy. Stalker wieży ze strefa jest czymś więcej niż miejscem, więc ufa również, że Strefa sama zdecyduje, co począć z przedmiotem. Bez konieczności działań typu "wyrzucić na głębokie". No i jest fakt jak już wspominałem, że Stalker nie chciał mieć do czynienia z pistoletem, nie chciał go brać do ręki i dlatego tylko go przesuwa.

ocenił(a) film na 10
szczepan600

@Mentor_12 i szczepan600

W zasadzie wszystko, co istotne w podjętym przez Was zagadnieniu, napisał szczepan600. Ja dodam tylko kilka uwag.

1. Scena z bronią posiada swój pierwowzór w powieści braci Strugackich. Tam również Artur Barbridge, syn Ścierwnika, wybiera się do ZONY z pistoletem. Red „Rudy” Shoehart odbywa z nim podobną rozmowę, co Stalker z Pisarzem.
2. To, iż Stalker odczuwa respekt wobec broni w filmie Tarkowskiego, to jeden z wielu sposobów, poprzez które reżyser podkreśla różnicę między nim a literackim pierwowzorem. On rzeczywiście nie toleruje przemocy, w dzieciństwie był „ciamajdowaty”, a teraz nie potrafi się nawet bić, co obserwujemy w scenie pojedynku z Pisarzem, itd. Natomiast Red to twardziel, w niejednej bójce łby porozwalał tym co mu „podskoczyli”, a tu – planował nawet zabranie pistoletu w drodze powrotnej: „Może naprawdę, kiedy spotkamy patrol, trzeba się będzie ostrzeliwać”. To przeciwieństwa definitywne, chociaż i bardzo wiele mają ze sobą wspólnego. Jednak stosunek do broni podkreśla to, co mówił już Pisarz: „Inaczej go [tj. Stalkera; uzup. – marscorpio] sobie wyobrażałem”. Wszyscy wyraźnie przez to widzimy, iż działają oni jakby w innych „rewirach”, mimo że obaj są stalkerami.
3. Porzuconą broń można zauważyć w różnych miejscach ZONY. To jakby ostrzeżenie, memento. Nie potrzeba jej ukrywać czy niszczyć – widok porzuconych w ZONIE przedmiotów, w tym karabinów i pistoletów, robi mocne wrażenie. Jakby przez cały czas ci, którzy tam wstępują, byli upominani: nie tędy droga, tj. na przykład nie poprzez przemoc i agresję.

Tyle mogę dodać od siebie w tak naprędce zmontowanym wpisie.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Mentor_12

(ewentualne spojlery)Tak, czy inaczej, tej sceny nie widziałem. Pamiętam, jak Stalker wylał napitek Pisarza, i jak Profesor wyrzucił bombę. Ale nie pamiętam, żeby Pisarz w ogóle miał broń przy sobie.

ocenił(a) film na 10

Rozszaleliście się pod moją nieobecność. Na początek odpowiadam Tobie, Tajemniczyduchu i odsyłam:

http://www.youtube.com/watch?v=YHQD6Gp3pkA

Proszę pozostałych użytkowników o wybaczenie, ustosunkuję się do podjętych przez Was kwestii w najbliższym czasie.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

użytkownik usunięty
marscorpio

Ty chyba pisałeś magisterkę ze "Stalkera".Czapa z łba.Jesteś w temacie-to trzeba Ci przyznać.

ocenił(a) film na 8
marscorpio

Genialny tekst, brawo dla Ciebie

marscorpio

witam. jestem na filmwebie od niedawna, ta dyskusja jest jedną z najrzetelniejszych, jaki odwiedziłem (biernie i aktywnie ;) )

od razu uprzedzam, że nie przeszedłem przez całość rozmowy (niektóre wypowiedzi urastają do sporych hermeneutycznych labiryntów); postaram się to zrobić w najbliższym czasie i chętnie do różnych kwestii się odniosę. na początek wziąłem post 'startowy' i mam kilka pytań i pseudofilozoficznych wynurzeń. jeśli te kwestie zostały już przedyskutowane, to proszę o info.

@marscorpio:
1. (...) Kiedy żona proponuje, by zabrał ją do Strefy - co zresztą sam planował - gdyż ma o co prosić, ten TRACI WIARĘ: “Nie możesz tam iść. A jeśli tobie też się nie uda?”. O ile zwątpienie w Pisarza czy w Profesora można jakoś wytłumaczyć, o tyle zwątpienie we własną żonę, której miłość, wierność i poświęcenie okazały się tak wielkie, odkrywa prawdę o Stalkerze: to rzeczywiście fałszywy prorok. (...)

--- moim zdaniem może chodzić tu o coś innego. głęboka wiara żony, oddanie, wierność, altruizm - ona nie potrzebuje symbolicznie ustalonej Strefy, by spojrzeć w oczy swoim lękom/nadziejom. nadzieja to lęk i trauma. jak mówi pod koniec - lepsze gorzkie szczęście (wiara w cierpieniu) niż brak nadziei. wiary potrzebuje niewierzący w istocie Stalker. nie potrafi cierpieć w rzeczywistości - musi iść do Strefy, by doświadczyć zwątpienia ale zwątpienia w wierze. to oczywiście co innego od braku wiary i racjonalnego sceptycyzmu. ale tu jest pułapka, bo to zwątpienie w wierze nie będzie zrealizowane w Strefie. Stalker tego nie pojmuje, choć do oświecenia jest blisko - w momencie gdy odrzuca propozycję żony. Ona też nie rozumie, że nie musi tam iść. monolog, jaki słyszymy pod koniec filmu jest symboliczny, nie zostawiałbym go na płaszczyźnie diegezy samego filmu. ona zwraca się do nas, przekracza ramy swojego świata, interpretowałbym jej słowa jako głos jej duszy, niż jej jako samoświadomej osoby - bohaterki filmu. podobna sytuacja jest u Poety, Stalkera...

2. Martyszka: (...) Mimo to pragnie miłości i bliskości. Tymczasem pozostaje jedynie telekineza - zabawa, która nie cieszy, którą traktuje tak niedbale, że szklanka upada. I wtedy rozlega się chór śpiewający “Hymn do Radości” Friedricha Schillera (...)

--- dwie kwestie. nie poruszyłeś ważnej moim zdaniem relacji miedzy Schillerem a Ravelem. Tuż przed powrotem do miasta, słyszymy pociąg po raz pierwszy - mamy obraz ryby, z offu słyszymy maszynę poruszającą się w takt Bolero. mamy tu połączenie maszyny z precyzyjnym rytmem. nie jestem na tyle kompetentny aby dać jakieś głębokie interpretacje. ale intryguje mnie tutaj rola materii, rzeczy. One wręcz rozsadzają Strefę. mamy kilka przedmiotów, które są kluczowe - muderki Stalkera, które są protezą wiary. mamy plecak Fizyka z bombą - by zamknąć Strefę, być może 'ostatnią metafizyczną szczelinę' na ziemi. mamy pistolet Poety, symbol strachu, groteskowa atrapa- sposób obrony przed wyrzutami sumienia z powodu świadomego odrzucenia wiary. stalker za wszelką cenę chce pozbawić ich tych totemów, choć jego gesty są tak naprawdę nieistotne.
.. wreszcie mamy tryumf rzeczy gdy maź (olej, krew maszyn?) zalewa symbol życia.

Ravel podobno miał dewizę :"Mówić o rzeczach, nie o sobie". rzeczy mówią o nas więcej, niż my o sobie językiem. Stalker mówi o namiętności, której nie ma, jest dusza, która zciera się ze światem zewnętrznym. pojawiło się u mnie jakieś niezgrabne pytanie - co jest naszą materialną podstawą? nie chodzi o jakieś fizyczne wyjaśnienia. wychodzi mi na to, że są to właśnie pragnienia, które spychamy, przed którymi uciekamy zasłaniając się tonami przedmiotów, ale - i tu pytanie - wychodzi na to, że miłość nie jest pragnieniem, jest jego przeciwieństwem.

przejdę teraz do Martyszki. czy ona posługuje się telekinezą niedbale? moim zdaniem NIE. ona zrzuca szklankę UMYŚLNIE. racja, to wyraz frustracji.
ale jako jedyna ma kontakt z materią na, brzydko to nazwę, 'sub-poziomie'. jej dusza ściera się ze światem zewnętrznym tu i teraz. jeszcze jedna sprawa: owa kara Boża niepełnosprawności jest w istocie przywilejem. to ona czyni 'cuda', ona jest prawdziwym prorokiem. nie potrafi chodzić, przemieszczać swego ciała, przemieszcza natomiast to, co zewnętrzne. racja, Stalker może odzyskać wiarę tylko dzięki niej...
drugi pociąg - "Schillerowski" pochodzi z tego świata; Schillerowska miłość wskazywałaby sztuczność Strefy, jej materialność.
-----------

Stalkera można "przerabiać" wieloma narzędziami. Nie wiem, czy czytaliście analizę psychoanalityczną Zizka (albo oglądaliście Pervert's Guide to Cinema) - gdy widzi w Strefie sytuację graniczną, powiązaną z Realnym. ciekawe.

ciekawe byłoby też podejście do Strefy z perspektywy filozofii E. Levinasa.


pozdrawiam

sim.gishel

wybaczcie chochliki, "zcierające" się z ortografią ;)

ocenił(a) film na 10
sim.gishel

@sim.gishel

1. "ta dyskusja jest jedną z najrzetelniejszych, jaki odwiedziłem" - w porządku, dziękuję (w zasadzie - dziękujemy).

2. "nie przeszedłem przez całość rozmowy" - dlatego też niektóre sprawy muszę powtórzyć, bo o tym pisałem. Mianowicie - nie zdradzam już tutaj szczegółów interpretacji. Tekst został złożony do druku. W zasadzie to niniejszy już się zdezaktualizował, ale niestety, nie mogę informować, gdzie, w jakim stopniu i dlaczego.

3. "nie poruszyłeś ważnej moim zdaniem relacji miedzy Schillerem a Ravelem" - mylisz się. Uczyniłem to. W zasadzie to jestem chyba jedyną osoba, która wie, skąd TAM "Bolero" Ravela, a nie przypuszczam. Jak kiedyś będziesz miał okazję zapoznać się z artykułem, tam znajdziesz argumentację. Powiem tylko tyle: kiedy uświadomiłem sobie, że w tym, dokładnie w tym miejscu swojego filmu Tarkowski podkłada "Bolero" Ravela, pozostał już wyłącznie podziw i kult. Jak genialnym potrzeba być artystą, aby na to "wpaść"? Jak pracował jego umysł, że nie skojarzył niczego innego, a jedyny motyw muzyczny, który w tym miejscu jest najodpowiedniejszy i wszystko tłumaczy? Nie ma, zaiste nie ma przypadku w arcydziele Tarkowskiego.

4. Co do Martyszki - tak mój poprzedni tekst, jak Twój powyższy, to jedynie domysły. Ja już przekroczyłem tę granicę. Ja WIEM, dlaczego trzy szklanki, dlaczego wzrok, dlaczego telekineza, dlaczego wcześniej Schiller i monolog matki, itd. To kolejny przejaw geniuszu reżysera. Ta scena stanowi odwzorowanie ostatniej sceny jednego z najsłynniejszych dzieł literackich, doskonale Tarkowskiemu znanego (wielokrotnie o nim wspominał). Co znaczy, to kiedy jest już - element po elemencie - wytłumaczony film, wszystko staje się jasne. Polecam... i tylko tyle mogę napisać.

5. "Nie wiem, czy czytaliście analizę psychoanalityczną Zizka (albo oglądaliście Pervert's Guide to Cinema) - gdy widzi w Strefie sytuację graniczną, powiązaną z Realnym. ciekawe." - Zizek się pomylił, znajdziesz w jego analizie błąd logiczny. Niestety, zdarza mu się to, chociaż na ogół jego analizy rzeczywiście są pasjonujące. Niemniej w innym temacie może byłbym pod wrażeniem, w tym - rozczarował mnie.

6. "ciekawe byłoby też podejście do Strefy z perspektywy filozofii E. Levinasa" - może nie do Strefy. Może bardziej do problemu... facjat (muszę tak, inaczej program wyszuka zbieżność w tekstach). Myślę, że znasz ten problem - facjaty u Levinasa. A teraz popatrz na scenę przejazdu drezyną i podstaw te fragmenty jego filozofii, które uznasz za najodpowiedniejsze.

Przepraszam, że odpisuję tak późno i tak niesatysfakcjonująco. Jak już wspominałem, nie mogę inaczej.

Pozdrawiam.

marscorpio

@ marscorpio

ad. 2. jeśli twój tekst będzie ogólnodostępny, daj proszę link, cokolwiek, chętnie przeczytam.
ad. 3., 4. cytnę siebie: "na początek wziąłem post 'startowy' (...) jeśli te kwestie zostały już przedyskutowane, to proszę o info".
nie znalazłem w twoim 'startowym' fragmentu, w którym wymieniałbyś Ravela czy się do niego odnosił - jest tylko Schiller, w tym momencie się więc nie mylę. domyślam się, że poruszasz to gdzieś indziej.
na marginesie - podziwiam twoją pewność co do bycia jedynym posiadaczem wiedzy o znaczeniu i roli Bolero - zakładam że jesteś obeznany z wszystkimi minionymi analizami 'Stalkera' jakie świat ujrzał ;)
tak czy siak, czekam na twój tekst wyjaśniający.
ad. 4.,5. co masz na myśli mówiąc "błąd logiczny", "pomylił" ? odrzucasz inne "przypuszczenia" jako błędne. ok. jasne też, że inne podejścia czy perspektywy nie są przez twoją decyzję błędne a priori. inne metody (czy równie uprawnione - nie wiem) to inne kwestie poszukiwane/uwypuklane, w tym ważna jest świadomość badacza ich roli - nie każde podejście ma na celu ostateczne wyjaśnienie. dlatego daleki jestem od uznania tego jako błędu.
ad. 6. tak, tu się wkradła nieścisłość - jak najbardziej - chodzi o problem i levinasowe 'facjaty', kontakt z (I)nnym, etc..

ocenił(a) film na 10
sim.gishel

1. To będzie tym razem druk. Nie żaden link. Zbyt bardzo cenię mój tekst, by przystać na jego zamieszczenie w internecie. Oczywiście, nie poinformuję o tym, gdzie został opublikowany. I tak oznacza to, niestety, zdemaskowanie się. Myślałem nawet o tym, by usunąć ten temat na FW, ale trochę mi go szkoda. Ta dyskusja z amerrozzo, w dużej mierze dzięki niemu (to niezwykły młodzieniec - wskaż mi kogoś innego, tu, na FW, kto posłuchałby mnie i jednak przeczytał, chociaż jedynie fragmenty, wskazane czasopismo!!!), naprawdę ma pewien urok. NIGDY więcej nie zdecyduję się na tak czasochłonną i wyczerpującą debatę.

Jeżeli kiedyś ktoś znajdzie mój tekst w jednym z periodyków, cóż, na pewno o tym poinformuje albo tu, albo na jakiejś stronie poświęconej Tarkowskiemu. Niektórzy pasjonaci odnotowują wszystko. I tyle. Prędzej czy póżniej wszystko się wyjaśni. A wtedy trzeba będzie zmienić nick. :)

2. To "mylisz się" było tak po części przekomarzająco. Myliłeś się, chociaż nie myliłeś. Tak, nie ma tego w tym temacie (jak 90% spostrzeżeń), ale jest gdzieś indziej. Zresztą, co do motywów muzycznych, to zauważyłem, że nie wszyscy je identyfikują. A przydałoby się - ani raz Tarkowski nie pozwolił sobie na przypadek.

3. "podziwiam twoją pewność co do bycia jedynym posiadaczem wiedzy o znaczeniu i roli Bolero" - taaaak. Niestety, ale nie mylę się. :) I póki co, przeczytałem ponad 150 tekstów o "Stalkerze". Nie wiem, skąd przypuszczenie, iż zagraniczni - np. włoscy, francuscy, angielscy czy in. - krytycy odkryli jakiś nadzwyczajny sens w filmie Tarkowskiego. Istnieją dwie główne linie interpretacyjne, tak już ugruntowane, iż rzadko ktoś potrafi zahulać. Poza tym przeważnie te ich teksty nie są szczególne. Natomiast ja umiejscowiłem "Stalkera" w takich kontekstach, które były doskonale znane Tarkowskiemu (dziesiątki jego wypowiedzi, gdzie można to i tamto "wyłowić"), a na które jak dotąd nie natrafiłem w żadnej rozprawie czy w żadnym eseju. Czyli wszystko wskazuje na to, że będę "prekursorem", he, he. I gwarantuję, że się nie mylę - zadbał o to reżyser, który niczego nie pozostawił przypadkowi.

4. Zizek jest rewelacyjny, ale skąd u Ciebie przeświadczenie, iż "odkrył Amerykę"? Widzisz, przynajmniej dwóch polskich badaczy dużo wcześniej podjęło podobne co on zagadnienia. A druga rzecz - nie kwestionuję jego metody czy "podejścia" (znane to już i filozofom, i kulturoznawcom). Wprawdzie znajdziesz niejednego, kto będzie utrzymywał, że Zizka w ogóle nie warto czytać (np. Kołakowski tak twierdził, a Bauman twierdzi), ale ja do takich osób się nie zaliczam (może dlatego, że jestem bardziej niedouczony i mniej inteligenty). Nie przeszkadza mi ani jego metodologia, ani światopogląd. Po prostu - analizując "Stalkera", gość zrobił logicznego byka. Jak pisałem - w innym przypadku bym może to przeoczył, ale nie w przypadku tego dzieła. Widzisz, ja nie jestem ekspertem od wszystkiego - ja po prostu przeżyłem każdą sekundę, każdy szczegół, każdy kadr tego filmu. Kiedy nagle zrozumiesz, co jest grane, wszystko staje się oczywiste i proste. Cholernie proste. Reżyser uczynił coś niezwykłego - nie ukrył komunikatu, ale przekazał go w sposób tak zwyczajny, iż jak dotąd nikt z tych krytyków i badaczy, których czytałem, nawet tego nie podejrzewał. Mam powody do satysfakcji. Ale z drugiej strony, nie ekscytuję się tym za bardzo. Piszę to, aby Cię/Was zaciekawić. Może zdecydujecie się na ponowny seans (tylko nie Ty, amerrozzo, bo znów "Stalkerowi" notę obniżysz, he, he). Zachęcam.

5. Czyli Levinasa możesz sam rozpracować. Ja na chwilę obecną wiem, że Tarkowski nie zainspirował się tym, więc nie potrzebuję tego uwzględniać. Jednak, sam dobrze się orientujesz, co wynika zresztą z Twoich wpisów - to pomysł na wzbogacenie interpretacji. A interpretacji powinno być wiele, nawet jeżeli tylko moja jest jedyną właściwą, he, he. Dobra, koniec żartów.

Pozdrawiam.

marscorpio

to jednoczesne ukrywanie się z głośno głoszoną publikacją jest zabawne, ale twoja sprawa.
uprzedź searcherów i po prostu pochwal się publikacją ;)
---
nie przypuszczam, że zachód wszystko wymyślił wcześniej. ale zakładałem, że Stalker jest mocno przemaglowany. był na to czas. jeśli nie, tym lepiej dla ciebie.

nie mam przeświadczenia, że Zizek odkrył Amerykę. podawałem to źródło, bo tam akurat znalazłem analizę elementów Stalkera w kontekście Lacana. tyle. specem od Stalka nie jestem, tym bardziej nie przebrnąłbym przez półtora setki artykułów, chyba że byłbym na doktoracie :)
tutaj chodziło mi raczej o użycie tego źródła w kontekście ujmowania celu jako zależnego od obranej metody.
jeśli zrobił logicznego byka, to mi chodziło o to, komu ten byk szkodzi. jeśli wynika to z twojej perspektywy to i tak sprawa jest nieistotna, bo zakładam, że ty robisz z tym filmem co innego niż S.Z.

pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
sim.gishel

1. "to jednoczesne ukrywanie się z głośno głoszoną publikacją jest zabawne, ale twoja sprawa.
uprzedź searcherów i po prostu pochwal się publikacją ;)"

Niestety. Zbyt późno zrozumiałem, jakie są konsekwencje pisania na forum FW. Tego się nie ukryje. Wystarczy pogoglować "Stalkera", a wyskakuje niniejsze forum. Dlatego musiałem włączyć link ze stroną do bibliografii, bo byłby problem, że jakiegoś marscorpio plagiatuję. :) Z tym, że istnieje nadzieja. Bo z tych wszystkich artykułów nt. "Stalkera" jedynie nieliczne są odnotowane w sieci. Może jednak się powiedzie? Nikomu wszakże zabawy nie zabronię. Szukajcie, a znajdziecie.

2. Co do Zizka -gdzieś tu, wśród tematów, podałem link do jego artykułu o "Avatarze". Jeżeli Cię interesuje, a nie znasz, to można przeczytać.

marscorpio

Film 10/10, do obejrzenia go skłoniła mnie gra S.T.A.L.K.E.R : Shadow of Chernobyl. Obejżałem go nim ukończłem grę i dzięki temu myślę że doceniłem ja 2x bardziej. Przymierzam się teraz do przeczytania książki Stgrugackich "Piknik na skraju drogi" i czuję że się nie zawiodę. Szkoda mi ludzi nie potrafiących docenić arcydzieł filmowych takich jak Stalker.

użytkownik usunięty
Sinthe

Hej, marscorpio!

Postanowiłem odrobić pracę domową. Poszedłem do czytelni i wypożyczyłem dwa wskazane przez ciebie numery "Przeglądu Politycznego". Nastawiłem się na 4 strony, a dostałem ponad 30 w jednym numerze. Na dodatek czytanie "Przeglądu..." było tylko przy okazji, bo rzeczywistym celem było zrobienie notatek na zajęcia uniwersyteckie. Koniec końców musiałem opuścić czytelnię, nim zdążyłem przeczytać choćby połowę (było mnie ostrzec, że to dłuższa lektura, to bym się "czasowo" wkomponował w tygodniowy grafik ;p). Poza tym niezbyt lubię czytelnię, bo nie czuję swobody. Nienaturalna cisza i nawet bąka nie można puścić ;)

Ale do rzeczy. Z tego, co zdołałem zrozumieć, w pierwszej części dot. "Łaskawych" (z nr 90/2008; przeczytałem do momentu, aż zaczyna się wywiad) podejmowany jest problem tzw. złej literatury. Nie chodzi jednak o wartość artystyczną, ale o to, czy książka zawierająca taką dawkę przemocy i wynaturzenia, powinna w ogóle zostać napisana; czy moralne jest pisanie i wydawanie takich powieści; czy tak brutalna i chora książka ma zdolność inspirowania odpowiedniego czytelnika do czynienia zła; czy może jest takie zło, które warto przemilczeć. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Autor tekstu stwierdził w którymś (nie robiłem notatek, piszę z pamięci) momencie, że byłaby to obłuda. A mnie przypomina się jeszcze napis z muzeum w Oświęcimiu: "Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej powtórne przeżycie". Oczywiście, "Łaskawe" to w dużej mierze fikcja tak jak nieprawdziwym jest główna figura powieści. Ale całe tło wydarzeń to historia, która krwawymi literami zapisała się na kartach XX wieku.

Jeśli o mnie chodzi, w ramach szeroko pojętej literatury, nie uznaję tabu. Kto zechce czynić zło, będzie je czynił, książka niewiele zmieni. Czytałem "Sto dwadzieści dni..." oraz "Justynę..." Sade'a i jakoś nie zapragnąłem robić tego, co libertyni z tych powieści (całą tzw. myśl Sade'a uważam za zbudowaną na sofizmatach). A "ukrywanie" czegokolwiek, bo komuś zrobi się słabo na myśl o krwi, jest fałszem i chęcią przypodobania się masom, które prawdopodobnie nie lubią, gdy źle się o nich mówi i wytrąca z błogiego samozadowolenia.

Pisarze mogą oczywiście nie pisać o złu, ale wtedy świat i tak nie stanie się lepszy (ach, ten mój pesymizm), za to literatura stanie się uboższa (gorsza) i zakłamana.

Wcześniej napisałem, że nie robiłem żadnych notatek. Jako łowca cytatów pozwoliłem sobie jednak na spisanie czterech zdań, które tutaj jako szczególnie warte uwagi (moim zdaniem) przytoczę (oczywiście, kurde mol, nie spisałem autora słów, ech): "Oświęcim to jest eksterioryzacja całej rzeczywistości. To po prostu pokazanie ad oculos rzeczywistości. Przypatrzcie się, jaka jest rzeczywistość. Cała przyroda, cała ewolucja, całe życie - to jest jeden wielki Oświęcim".

A skoro tak jest - przez pisarzy nic nie powinno być przemilczane, choćby wydawało się skandalizujące i naruszające normy obyczajowe.



Chyba już nie będę wracał, żeby przeczytać resztę (chyba że znowu "przy okazji" czytania czegoś innego). Znakomita praca, ale jednego nie mogę zrozumieć: jaki związek miała z naszą dyskusją? Nie negowano tam przecież wartości "Łaskawych", a jedynie naświetlano obawy niektórych, że książka Littela - czy raczej - napisanie takiej książki to jak wyrządzanie krzywdy moralnej (w końcu gł. bohaterem jest zły nazista, a nie jak zwykle bywa - ofiara Shoah). Ktoś może poczuć się dotknięty.
Tekst ten, na przykładzie "Łaskawych", podejmuje problem tzw. złej literatury; złej z punktu widzenia etycznego, a nie artystycznego. Stwierdzenie, że "ta książka nie powinna powstać, bo mówi o rzeczach strasznych i okropnych", to nie to samo, co stwierdzenie, że "ta książka jest bezwartościowa". Pewnie niejeden, którego przeraził ogrom zła u Littela i którego taka dawka zła odpychała, był skłonny stwierdzić, że książka jest niezła, chociaż brutalna i nie dla wszystkich.


Wracając do naszej rozmowy - nie wiem, jak to jest obiektywnie, ale wiem, jak to jest po amerrozziańsku. Po pierwsze: musi być zainteresowanie. Choćby nie wiadomo, jak naładowany treścią był film, jeśli wprzód nie odczuję zainteresowania, skazuję go na porażkę. Jestem tylko człowiekiem i szybko umieram, nie mam czasu na zachwycanie się każdym arcydziełem, jakie stworzył Człowiek (a pewnie stworzył niemało). U Tarkowskiego powolna narracja przybiera chorobliwą formę narracji pełzającej (termin mój na moje potrzeby). Jestem nie tyle przeciwnikiem, co wrogiem "braku akcji". O rzeczach ważnych można też mówić w sposób ciekawszy i bardziej przystępny. Co znaczy "ciekawszy"? To już każdy w swoim - SUBIEKTYWNYM - zakresie ustala.

Przy okazji: minęło już trochę czasu, od kiedy zaczęliśmy dyskutować. Pojawiasz się tu regularnie, na innych forach również. Nie zasłaniaj się brakiem czasu (bo i tak nie uwierzę), ale pisz lepiej o tej "trzeciej drodze". Chcę się czegoś nowego dowiedzieć.

Aha, piszą o nas na blogach. Cytuję: "A wszystkim, którzy się arcydzieł lękają, polecam zapoznanie się z tematem o Stalkerze, założonym przez marscorpio na forum Filmwebu. Nie tylko z wnikliwą, fascynującą interpretacją dzieła Tarkowskiego, lecz także z dyskusją, jaka się następnie wywiązała, a która różnej maści relatywistów, pop-kulturystów i postmodernistów, jak również sterroryzowanych kanonem krytyków, może wiele nauczyć. Miłej lektury.". Odnośnik do powyższych słów: http://piotrsawicki.blogspot.com/

Pozdrawiam.

witaj amerozzo!
pomimo, że twój post skierowałeś do konkretnej osoby, jest on publiczny i pozwolę sobie dorzucić kilka groszy :)

1. "Pisarze mogą oczywiście nie pisać o złu, ale wtedy świat i tak nie stanie się lepszy (ach, ten mój pesymizm), za to literatura stanie się uboższa (gorsza) i zakłamana."
- świat może stać się lepszy - wzmacnianie "pozytywnych" wzorców jest równie istotny co wyciąganie zła na powierzchnię.

2. Autorem cytatu o Oświęcimiu jest Jerzy Nowosielski. ale lepiej przytoczyć szerszy fragment tej myśli:

“Oświęcim to jest eksterioryzacja całej rzeczywistości. To po prostu pokazanie ad oculos rzeczywistości. Przypatrzcie się, taka jest rzeczywistość. Cała przyroda, cała ewolucja, całe życie – to jeden wielki Oświęcim. A my, Niemcy, wydobywamy to tylko na powierzchnię świadomości, spełniamy niejako misję proroczą, gdy wskazujemy, jaka jest nasza ziemska rzeczywistość. Oświęcim to jest ostateczna perspektywa naszej rzeczywistości, jeśli oczywiście odrzucimy perspektywę wielkiej tajemnicy wiary. Nie darmo naród największych artystów i filozofów wymyślił Oświęcim. Bo Niemcy są wielcy we wszystkim, co czynią. I w swoim diabelstwie również. Naród półgłówków zrealizowałby to nieświadomie i nieudolnie, a Niemcy odważyli się na pokazanie w sposób niejako filozoficznie czysty, jaki świat i przyroda są naprawdę. Niemcy odważyli się doprowadzić do ostatecznych konsekwencji to, co jest podstawową zasadą ewolucji.”

Należy podkreślić, że Nowosielski jest jednym z najwybitniejszych znawców prawosławia.

3. w sprawie zainteresowania - wg mnie ma to pewien aspekt obiektywizmu, co oczywiście nie jest czymś negatywnym. można uznać iż procesy zainteresowania są ogólnoludzką cechą pracy umysłu. i że bez tego nie ma zarówno aktywnej postawy przy filmie/dziele sztuki jak i w obrębie działań 'ludzkich', jak aspekty empatii. do tego jasna sprawa, że kształt zainteresowania ulega ciągłym zmianom.

Jasne, w formie i sposobie narracji Tarkowski nie tworzył dzieł dla wszystkich, jednak treści, jakie porusza są jawnie uniwersalne. jest podobno anegdota o jednym z filmów Tarkowskiego (nie chcę spalić którego, bo nie pamiętam - stawiam na Zwierciadło lub Nostalgię) - po premierowej (?) projekcji padło pytanie "o czym jest ten film?". Tarkowski milczał, w końcu odezwała się 'prosta kobieta' - sprzątaczka etc. i prosto, na swój sposób powiedziała o czym jest. Tarkowski podobno uznał, że to ona była najbliżej istoty dzieła.
z tarkowskiego prosty człowiek też swoje wyciągnie, problem polega na tym, że współcześnie pompuje się ludzi innym sposobem narracji i tempem przekazu, gdzie wszystko musi zapie.dalać, żeby było czytelne.
powolna narracja jest elementem świata, w jaki wierzył Tarkowski, jedyną trudnością jest kwestia przełączenia się na inny-jego czas. nie wiem, może 2 tygodnie przed obejrzeniem tarkowskiego wymagany/zalecany byłby 'trening' percepcji, np. tempo muzyki z gatunku ambient, gdzie rytm nie jest elementem najważniejszym, czasami w ogóle go nie ma.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones