Arcydzieło. Inaczej tego filmu nazwać nie można. Pod każdym względem jest rewelacyjny. Jeden z
niewielu filmów, który mogę oglądać 100 razy i tak mi się nie znudzi.
Ten film ma wiele zgrzytów. Obsadowo tez niezbyt się sprawdza. Sceny batalistyczne robią wrażenie i to spore, ale filmu nie ratują. Takie arcydzielo ale tylko dla Ciebie. Mnie coś w nim gryzie.
Gdy pierwszy raz go widziałem - jak byłem w podstawówce to uważałem go za arcydzieło, ale potem jak tak dorastałem i oglądałem to kolejny raz i kolejny i kolejny to ocena coraz bardziej spadała, gra aktorska i dialogi coraz bardziej irytowały podobnie jak pokierowanie fabułą. Nawet Pitt który aktorem jest rewelacyjnym i którego uwielbiam, był w tym filmie niesamowicie irytujący, sztuczny i "pusty". Bloom zawsze był zerem więc on powyżej ocenę 1/10 nigdy się nie wzbije u mnie. Tylko Sean Bean wypadł dobrze i sceny batalistyczne również.
Teraz zatrzymało się u mnie na ocenie 3/10.
MC-Iliada dla MC-Amerykanów pomieszana z polityczną poprawnością. Film jest absurdalny. Nijak ma się do opowiedzianej w Iliadzie Homera historii. Żal że taka świetna historia została tak sponiewierana.
Film ogółem fajny. Muzyka mogłaby być nieco lepsza. Brad Pitt nie do końca mi pasuje jako Achilles, ale starał się. Przemówienia wojenne takie, że się pociąć idzie :/. Sceneria... rewelka. Pojedynek Achillesa z Hektorem... miodzio. No i jest przełomowy w moim życiu. To pierwszy film, który oglądałem, a Sean Bean nie zginął.
Przyjemny film, nie wymagający od widza zbyt wiele. 7/10