Nietrudno się domyślić, kto tu odgrywa jaką rolę: że obślizgły prezydent to Nixon, że Plissken
reprezentuje weteranów z Wietnamu (może w ogóle jego misję należy traktować w odniesieniu do
"interwencji" wietnamskiej. Zresztą dowiadujemy się, że jakaś wojna trwa). Natomiast bezradność
władzy wobec narastającej przestępczości (która była na bieżąco komentowana w filmach takich,
jak: "Życzenie śmierci", "Taksówkarz", względnie "Wojownicy") zamieniła Nowy Jork w więzienie.
Wyraźnie widać, że scenariusz filmu powstał ładnych parę lat przed jego nakręceniem. Nie
odbieram tego jednak jako anachronizm. Raczej jako logiczne podsumowanie dekady, zawierające
przestrogę na przyszłość. Ja się cieszę, że film powstał w takiej formie, w takim okresie, na tym
etapie kariery Carpentera.
Naturalnie, sporo można mu zarzucić. A to niezgrabności rodem z kina klasy B, a to
"niedoszkicowanie" niektórych postaci, a to kicz (moim zdaniem jednak urokliwy i dobrze
kontrolowany przez reżysera). Wreszcie nadmierną eksploatację tematu na gruncie przygodowym,
zamiast próby jakichś orwellowskich rozważań. Jednak nawet traktując "Ucieczkę..." wyłącznie w
kategoriach rozrywkowych, trudno nie docenić fenomenalnego klimatu czy mrocznej wizji miasta-
więzienia, osiągniętej przecież skromnym kosztem. Zaś szyderczy geniusz tkwi w końcówce, która
odwraca schemat "bohater ratuje zakładnika z rąk oprychów" i stanowi symboliczny hołd dla tych
drobnych bohaterów/ofiar politycznych rozgrywek. Ironicznie i bez grama patosu. Da się? Da się
(panie Spielberg, Bay, Scott...)
Dla mnie - kult i obowiązkowy seans raz na jakiś czas. Tylko w stosownych warunkach, żeby
chłonąć klimat.
Jeden z najlepszych komentarzy jakie tu przeczytałem. Klimat, klimat i Lee van Cleef. Nic więcej nie potrzeba
Popieram! Skromny film pod klase B, za to z ciekawym przeslaniem i dobra plejada owczesnych gwiazd!
Nie bądź taki skromny. Czytałem już Twoje wypowiedzi pod wieloma filmami. W większości to najsensowniejsze posty w danym temacie. Podobała mi zwłaszcza Twoja analiza "Blade Runnera" i wersji reżyserskiej Scotta, która nota bene jest bezsensowna i zabija całe przesłanie filmu. :P Pozdrawiam prawdziwego filmo-maniaka. ;-)
W wielkim skrócie
w wersji producenckiej - Deckard jest człowiekiem
W wersji reżyserskiej - nie.
I to jest ogromna strata dla filmu.
Niestety w wyniku, perfidnej dodajmy sugestii Ridleya, że Deckard nie jest człowiekiem, lecz androidem, a właściwie replikantem (za pomocą snu o jednorożcu i przyniesionego mu do domu origami o kształcie jednorożca sugerującego, że sen został mu wdrukowany) film traci swoje... człowieczeństwo.
Bo czyż nie tego dowodzi robot Roy Batty ratując w finale od śmierci... człowieka, który mu zagraża?
Swojego człowieczeństwa.
Dopóki Deckard jest człowiekiem to scena wielka, pełna humanizmu.
W momencie gdy Deckard okazuje się androidem, scena traci jakiekolwiek znaczenie. No, bo co może oznaczać, czego dowodzić, że jeden replikant ratuje drugiego?
Niczego.
Pozostaje pustka.
Krzysztofie, w sumie to ja też uważałem iż ta sugestia jest idiotyczna. Skoro Rachel ciężko było wykryć, i było to ewenementem, to Deckarda już nikt nie potrafił wykryć (megaewenement). Co za bzdury. W dodatku dlaczego skoro on był robotem, to dlaczego tak kiepsko walczył? Pojedynek z Pris wyglądał jak walka noża z masłem. Scenariusz ma być dopracowany. Przez jeden idiotyzm film był zepsuty, nielogiczny.
i wlasnie dlatego ze stracil swoje "czlowieczenstwo" caly film spina sie w koncu do kupy. sama akcja z propagowaniem sprzecznosci przez rezysera i producenta to jedna wielka rozgrywka lemingow pod publiczke.
utrata czlowieczenstrwa przez czlowieka to jest przeciez definicja calego Blade Runnera.
Dla mnie ten film to tez kult pamiętam jak czekałem za gówniarza bo w telewizji w latach 90 leciał po północy ale nie bierz już LSD jaki Wietnam i Nixon to po prostu dobry stary film akcji z kurtem was to czasami ponosi fantazja i to za bardzo wszędzie widzicie jakiś przemyślenia a to po prostu dobra powieść akcji tak jak a czemu film jest gorszy od książki boże jak by mieli wszystko kręcić jak jest w książkach to by nikt do kina nie chodził dorośnijcie ludzie i P.S. w dupie mam interpunkcje żeby się jakiś troll nie przywalił bo trolle polonistyczne to lubią lol:P a i jeszcze a propos najlepsze akcje jakie czytałem to na temat filmu Obłęd tych to w ogóle poniosło co za bzdury tam pisali to się w głowie nie mieści haahahah pozdo
trzebia miec troche wiedzy o historii swiata i geopolityce zeby to zrozumiec. to juz wiesz czemu ten film byl nadawany w takich a nie innych godzinach :)
a jeszcze taki male info gdyby nie film Carpentera to gra jaka jest Gothic nie zmieniła by poglądu na gry RPG na PC bo to byla wtedy rewolucja za co panom bardzo dziękujemy bo odwalili kawal dobrej roboty jak na swoje czasy
czy na przykład... "Atak na posterunek 13" odnosił się ściśle do wydarzeń na ulicach USA w latach'70tych...KINO CARPENTERA to NIE jest skromne KINO KLASY B!
"Nietrudno się domyślić, kto tu odgrywa jaką rolę: że obślizgły prezydent to Nixon." Skąd takie rewelacje? Masz gorącą linię z Carpenterem?
"(może w ogóle jego misję należy traktować w odniesieniu do"interwencji" wietnamskiej". To zdanie jest bez sensu. Przeczytaj jeszcze raz uważnie to co napisałeś.
"Wyraźnie widać, że scenariusz filmu powstał ładnych parę lat przed jego nakręceniem". No tak. Mógł przecież powstać parę lat po nakręceniu filmu.
"Raczej jako logiczne podsumowanie dekady, zawierające przestrogę na przyszłość." Rzekłeś chłopie. Ale nie trzeba być Ossowieckim coby przejrzeć, że każde zło na ekranie jest jakąś tam przestrogą na przyszłość. Po co te truizmy und pierdy?
"Ja się cieszę, że film powstał w takiej formie, w takim okresie, na tym etapie kariery Carpentera." To że ty się cieszysz nikogo tu nie interesuje. To nic nie wnosi do sprawy. To twoja prywatna sprawa czy płaczesz czy się cieszysz.
"Naturalnie, sporo można mu zarzucić. A to niezgrabności rodem z kina klasy B, a to
"niedoszkicowanie" niektórych postaci, a to kicz (moim zdaniem jednak urokliwy i dobrze kontrolowany przez reżysera)". A kim ty jesteś że masz coś do zarzucenia Cartenperowi? No kim robaczku...? Zarzucić to mu może taki Spielberg, a nie samozwańczy krytykant z filmłeba.
"Da się? Da się (panie Spielberg, Bay, Scott...)" Co to było? Rozstawiasz po kątach wielkich reżyserów? A co ty nakręciłeś. Pieska jak biega komórką?
Tak że tego... Podsumowując szeryfie, mierna, nizinna recenzja. Dużo osobistych wynurzeń, a zero merytoryki. Popracuj jeszcze. Dzisiaj dostajesz słabą trójkę.
wiecej wyobrazni a mniej lemingowania. po pierwszym zdaniu juz ciezko bylo dotrwac do konca. nic tak nie razi w oczy jak intelektualny i jednoczesnie bezmyslny hejt dla samego hejtu
bo niektorzy maja wlasne kryteria oceny, a inni daja oceny korygujace dla zasiegow tego zacnego filmu. czasy sie zmienieja i przebicie takiego filmu do mainstreamu z biegiem czasu stalo sie praktycznie mission impossible
Hmmm uwazam ten film za bdb pozycje kinematograficzna. Dlatego nie rozumiem stwierdzenia w stylu: niedoszlifowane postacie. To film mial trwac 4 godziny zeby kazdy z charakterow zostal przedstawiony dokladnie? Mamy Snake'a. Hauka. Taksowkarza. Braina. Jego cizie. Ksiecia. Prezydenta. Remiego. No i gwiazde czyli ROMERO!!! Kto tutaj jest niedoszlifowany?