Kolejny film mojej młodości trudny do przecenienia. Oglądało się go tyle razy ile leciał. Wspaniała harmonia świata dzieci i dorosłych. Wzajemny szacunek. Wielka przygoda, humor zbieranie doświadczeń, kształtowanie zainteresowań i nauka. Dlaczego to kino umarło?
Nie chcę tu nikogo obrażać, owszem były fajne momenty, ale ogólnie jak dla mnie film jakiś taki kiczowaty.
Tego typu filmy były adresowane do wczesnych nastolatków i bardzo dobrze się sprawdziły w odbiorze. Nie chodziło w nich zadęcie artystyczne. Po latach czasem do nich wracam.
Ja go niestety wcześniej nie widziałem, więc może dlatego mnie trochę irytował.
P.s. Henio Gołębiewski z tym swoim "legalnie" był po prostu najlepszy :)
Bez mała pół wieku temu powstało wiele filmów dotyczących codziennego życia dorastających dzieci. Ich akcja była prowadzona z humorem, ale nie było dużych przerysowań. Każdy miał poczucie że " mnie też mogło się to przytrafić". Były to np. Stawiam na Tolka Banana, Wakacje z duchami, Gruby, Przygody Marka Piegusa, Koniec wakacji, Pan Samochodzik i Templariusze. To naprawdę filmy kultowe.
Na TVP abc lecą wieczorami właśnie te stare seriale, nagrywam sobie na dysk dekodera, a następnie oglądam. Ostatnim dobrym serialem dla młodzieży to były "Trzy szalone zero" z 1999 roku, dalej to już nic ciekawego dla młodzieży nie było. Na swój sposób szanuję te stare seriale...to były czasy.
Warto dodać, że te filmy były kręcone na podstawie wcześniej napisanych książek. To było dodatkową atrakcją bo dzieci czytały te lektury, a nawet na swój sposób je kochały. Niedawno nakręcono Klub włóczykijów wg. lektury Edmunda Niziurskiego. Niestety moim zdaniem nie było to udane. Nie wiem dlaczego nie ma dziś dobrych filmów dla dzieci. Przecież porzuca się w ten sposób część procesu wychowania. Tak mi się wydaje.
We wczesnej młodości również przedkładałem zabawę żołnierzykami, nad seks. Widzę, że niektórzy zatrzymali się na tym etapie.
Ten "partner", to chyba ci się śni po nocach, że tak o nim w kółko powtarzasz. Nie zazdrościsz go? Widocznie twój ładniejszy ...
To była ścisle adekwatna, na twoim poziomie, odpowiedź. Podjęcie tematu filmu, filmu dla młodzieży, artystycznego (to nie byle co w kategorii filmow dla młodzieży) ty zbyłeś przykrym szyderstwem, że ktoś zatrzymał się w rozwoju - a seks przedstawiłes jako probierz postępu, rozwoju człowieka - i to wszystko dzieje sie na forum portalu filmowego! Nie na Pudelku, nie na tandetnym i półamatorskim o2, lecz na Filmwebie, gdzie ludzie ujawniaja swoja wrazliwość, czesto zdolność krytycznej oceny filmów... Zebrałeś owoc nierozważnego wpisu, oddano ci dokładnie tym, co wysłałeś, pogardą. Ja bym tak nie odpowiedział jak Winnetou, ale tak reagują na portalach, zwłaszcza gdy ktoś ich wyszydzi.
Bo taka jest moja wizja tego "artystycznego" filmu: miłe wspomnienie z dzieciństwa, niska wartość w obecnym odbiorze. Zachwyty nad serialem potraktowałem ostrą ironią (jakże częstą u krytyków), ALE NIE CHAMSTWEM! Nie odróżniasz tego - twoja sprawa.
Ba, są krytycy, którzy używają wulgaryzmów na nn portalu (w ocenie "Zagubionej autostrady" jeden z krytyków oceniających film napisał, że ma coś tam "roz *...ebane"), nie ma co naśladować krytyków, zwłaszcza że czynisz to poprzez drwinę z piszących, za pomocą argumentu ad personam, że rzekomo recenzenci na forum nie dorośli, zatrzymali się w rozwoju. Ewentualną niską jakość filmu uzasadnia się inaczej, nie przez atak na chwalących film.
A swoją drogą film jest świetny, oceny krytyków profesjonalnych o tym świadczą, oceny 9, 7, 6 - trudno nie widzieć sugestywnej gry młodych aktorów (zwłaszcza Gołębiewskiego), ról dorosłych aktorów (fantastyczni Turek, Janowska, Fetting, itd.), humoru na poziomie, działającego często przez zabawne aluzje do modnych wówczas tematów, pozbawienia serialu wulgarności czy dosadności dziś niekiedy modnej. No i jest to film drogi, przypominający obecnym 50-latkom, 60 latkom kraj ich młodości, nawet poszczególne rekwizyty.
Uwaga - ten tekst pisałem dwa razy, a wkleiłem trzeci raz, wcześniej przezornie go kopiując, bo automatyczny cenzor nie przepuszczał tekstu, pewnie ze względu na... zacytowanie słów krytyka Kalbarczyka... ściślej jednego wulgaryzmu - czyli ON MOŻE kląć, ja nie, my nie!
Gołębiewski? We wszystkich filmach był identyczny - gdyby nie koledzy i scenografia, nie dałoby się filmu rozpoznać.
No właśnie: charakterystyczny. Sprawdzał się w krótkich epizodach, w Edim zagrał samego siebie w zasadzie. Ot, wszystko.
Jako dziecięcy aktor był REWELACYJNY. No trudno podchodzić do niego gdy był dzieckiem jak do wykształconego aktora dramatycznego... Jako chłopak z podwórka, cwaniak, był rewelacyjny, mało znam takich przypadków w filmie światowym. A co do "Ediego", to był inny okres, był on już dorosły, uważam ten film za marny wbrew pochwałom, których naprawdę pojąć nie mogę. Tam właśnie Gołębiewski zagrał ŹLE, ale to wina twórców filmu, filmu gdzieś głębiej w jego strukturze skłamanego.