Podobają mi się te aktoreczki. Poza tym noszą bardzo ładne sukieneczki. Fashion rządzi. Ale poza tym.... Nie kupuję tamtych realiów, bo ich po prostu nie ma. Nawet nie mogę sobie tego wyobrazić, choć bardzo bym chciała. Siedzą więc sobie panieneczki w urokliwym dworku i knują intrygi przeciw Niemcom, którzy są tak bardzo naiwni, że nie mają pojęcia o istnieniu tegoż zacisznego miejsca. Przemiłe panieneczki w pełnym makijażu i przekolorowych strojach niczym z żurnala wyciętych biegają po ulicach okupowanego miasta i wyczyniają różne rzeczy, właściwie bez konsekwencji, jakby pożyczyły od Harry'ego Pottera pelerynkę- niewidkę. A jeśli już zdarzą się jakieś konsekwencje to przecież wystarczy kogoś tak przekupić i wszystko ok. A że przy tym ktoś tam zginie- no cóż zdarza się, tylko dramatyzm gdzieś przepadł.
Ot co.
Podobno Warszawa w tamtych czasach była bardzo wytworna. Ja tam się nie znam, ale mniemam że kobiety wtedy ubierały się o wiele lepiej niż teraz ;) co do reszty masz sporo racji, ale i tak miło się ogląda. W 4 pancernych też niewiele było realizmu.
Tak, w końcu to film- obraz- ma dostarczać wrażeń wszystkim możliwym zmysłom ;)
Ale jakoś nie słychać o dalszym ciągu tej historii...
To żeś kolego zatekścił. W Pancernych nie było realizmu? Tam chociaz pokazywali czołgi, samoloty, armaty, wojska, bitwy, wybuchy, czuć było prawdziwą wojnę i grę aktorską na miarę filmu wojenno-przygodowego. A tu co mamy? Imbryk z ciepłą kawą i ciasteczkiem i miła atmosferę rodem z hotelu Mariott, a aktoreczki mają takie pojęcie o drugiej wojnie światowej jak ja o życiu w slumsach w Rio de Janeiro.