Jestem w stanie przełknąć, że dwunastolatek o aparycji ośmiolatka nagle wyrasta na gwiazdę grupy nieszkodliwych, młodych skinheadów, a później nieledwie na prawą rękę starszego i zradykalizowanego byłego więźnia. Młodym najłatwiej wyprać mózg i przekształcić w posłusznego rekruta, później zresztą ewidentnie Combo wzruszony historią chłopca podświadomie starał się zastąpić mu ojca. No ale Smell, która ma na oko minimum 16 lat i chce "chodzić" z dzieckiem i radośnie dokonuje na nim czynów pedofilnych? Upośledzona, czy co? No way, żeby dziewczyna w tym wieku jarała się takim gówniarzem. No i matka Shauna, której zupełnie nie przeszkadza "dziewczyna" jej syna i fakt, że chłopiec szlaja się z jakimiś typami po trzydziestce/czterdziestce? No nie. Ktoś tu poszedł ostro na skróty ze scenariuszem.